Stadjony "do wszystkiego"

fot. morguefile.com/xandert

25 lutego 1928 roku „Przegląd Sportowy” rozwodził się na swych łamach o depopularyzacji sportu na stadionach.

„Z wielkich ośrodków życia sportowego w Polsce dolatują raz po raz wieści o projektach, konkursach czy nawet już rozpoczęciu budowy jakichś gigantycznych stadjonów sportowych. Tarnów mysli jakby zaimponować Lwowowi, Lwów chce wprowadzić w zdumienie Warszawie, no a stolica – tej marzy się olśnić jeśli nie świat cały, czy Europę, to w każdym razie choćby parę tysięcy nieznających się na rzeczy rodaków, którzy co jak co, ale ogrom stadionu ocenić zawsze potrafią. W tym też kierunku idą wszelkie usiłowania twórców dwu budujących się obecnie w Warszawie stadjonów: reprezentacyjnego w Szczęśliwicach i wojskowego na boisku Legji. Koncepcja obu tych kolosów jest jedna i ta sama: stworzyć stadion, w którym mogłoby się odbywać bodaj wszystkie sporty uprawiane przez ludzkość. Ponieważ :idealny” ten teren sportowy jest jednak niemożliwy do wykonania, gromadzi się w biednym stadjonie co tylko się zmieści, więc obok boiska do zespołowych gier ruchowych – bieżnie lekkoatletyczną i tor kolarski. Na pozór jest to koncepcja idealna: te same trybuny obsługują trzy komplety publiczności o najróżniejszych zainteresowaniach sportowych, słowem – jeden stadjon zastępuje trzy. Jeśli jednak zaczniemy sprawę rozpatrywać ze strony odwrotnej, okaże się, że nie przedstawia się ona bynajmniej tak różowo.”
Data: 2016-02-25 godz. 18:31
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl