Czy wiesz, że: pilot wybitnym saneczkarzem

fot. Wikimedia Commons

Był lepszym pilotem szybowca czy saneczkarzem? Możemy się spierać, ale jedno jest pewne. Jerzy Wojnar zapisał się złotymi zgłoskami w historii obu dyscyplin sportowych.

Saneczkarstwo i szybownictwo - te dwie, pozornie różne dyscypliny sportowe połączyła w latach 50. i 60. osoba Jerzego Wojnara. Urodzony we Lwowie zawodnik z powodzeniem rywalizował ze światową czołówką zarówno na torze, jak i w powietrzu. Fachowcy do dziś spierają się, w której dziedzinie był lepszy. Jedni nazywają go „najlepszym szybownikiem wśród saneczkarzy”, jeszcze inni - „najlepszym saneczkarzem wśród szybowników”. Sam Wojnar nigdy nie rozstrzygnął tego sporu. Z powodzeniem oddawała się treningom w obu tych dyscyplinach.

Wcześniej zetknął się z szybownictwem, bo już w szkolnych latach w Krośnie. Szybko zdobywał wszystkie kategorie i odznaki. W latach 1954-55 ustanowił trzy rekordy świata w osiąganych prędkościach na szybowcach, na różnych trasach. To właśnie miłość do szybkości zaprowadziła go na tor saneczkowy. W 1957 roku oglądał zawody w tej dyscyplinie. Tak bardzo porwała go rywalizacja saneczkarzy, że sam postanowił spróbować w niej swoich sił. Czynił błyskawiczne postępy i już rok później znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata. Niespodziewanie wygrał rywalizację z najlepszymi, choć w pierwszym ślizgu trzasnął zamek błyskawiczny w jego kombinezonie, przez co tracił ponad sekundę do czołówki. W kolejnych ślizgach odrobił stratę z nawiązką. W tym samym roku zajął czwarte miejsce w mistrzostwach globu w… lotach szybowcowych. 

Trzy lata później ponownie triumfował na torze, a w 1962 roku zdobył srebro. Przegrał jedynie z legendarnym Niemcem Thomasem Kollerem. Dwa lata później saneczkarstwo zadebiutowało na igrzyskach olimpijskich. Przez swoją pomyłkę zajął odległą 28. pozycję (Innsbruck). Na trzy lata wycofał się z profesjonalnego uprawiania zimowej dyscypliny. Wrócił na rok przed igrzyskami. Odzyskał dawną formę, w Grenoble zajął świetne 8. miejsce (miał wówczas już 38 lat!).

Warto nadmienić, że jego kolejną pasją była akrobatyka samolotowa, której uczył się sam. Jego popisowym numerem był niski przelot na plecach szybowca IS-4 Jastrząb.

Po zakończeniu kariery pracował jako pilot doświadczalny w PZL na Okęciu. Specjalizował się w pokazach i prezentacjach lotniczych. Do końca życia pozostał wierny swojej pasji – szybkości. Idealnie definiują go jego własne słowa - „Nie wiem co to strach. Nigdy się nie bałem. Lubię życie intensywne, męskie i prawdziwe”.
Data: 2016-11-29 godz. 15:10
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl
źródło: KurierGalicyjski.com/materiały własne