Adam Baworowski na kortach Wiednia i Warszawy

2013-09-14, 07:11   A A A   drukuj   Zbigniew Chmielewski

Jeden z czołowych tenisistów Europy okresu międzywojennego, daviscupowy reprezentant Austrii i Polski zginął w 1942 r. pod Stalingradem jako żołnierz Wehrmachtu. Miał 29 lat. Co sprawiło – świadomy wybór czy tragiczny zbieg okoliczności – że przywdział mundur niemieckiego żołnierza? Przez całe dziesięciolecia, w okresie PRL, jego nazwisko było niejako na indeksie, dopiero dzisiaj możemy poznać szczegóły tej niezwykłej biografii.

Pochodził ze starej arystokratycznej rodziny galicyjskiej, mającej wielkie zasługi dla polskiej kultury. Przy końcu XIX w. Baworowscy (herbu Prus) podarowali narodowi bogatą kolekcję dzieł sztuki, a także cały księgozbiór swej lwowskiej biblioteki (60 tys. tomów). Od 1879 r. członkowie rodu Baworowskich zasiadali w Izbie Wyższej Parlamentu Austro-Węgier.

Adam Baworowski urodził się 9 sierpnia 1913 r. w Wiedniu. Jego ojciec hrabia Rudolf Baworowski miał majątki pod Lwowem (ordynacja koprzywnicka), matka Maria hr. Chorynsky, która była Austriaczką, nie mówiła po polsku. Jako dziecko w okresie letnim Adam często przebywał w majątkach ojca. Do szkół uczęszczał w Wiedniu, w domu mówiło się po niemiecku i chociaż jego znajomość języka polskiego była słaba, z dumą mówił o swych polskich korzeniach. W tenisa zaczął grać bardzo wcześnie, pobierając nauki u najlepszych w tym czasie wiedeńskich trenerów, braci Dycków. W klubie na Praterze ćwiczyli także m. in. książę Hohenlohe, hrabia Metaxa, baron Rotschild.

Adam Baworowski był bez wątpienia talentem tenisowym czystej wody. Trzykrotnie zdobył mistrzostwo Austrii juniorów, a w 1931 r. był rewelacją międzynarodowych mistrzostw Niemiec juniorów w Berlinie, zdobywając tytuły w singlu i deblu. Już wówczas Niemcy chętnie widzieliby w swej drużynie tego utalentowanego gracza. W 1935 r. został pierwszą rakietą Austrii, triumfując w mistrzostwach kraju w singlu i deblu. Jego stałym partnerem deblowym był przyjaciel z lat dziecinnych Georg Metaxa – reprezentowali wspólnie Austrię w Pucharze Davisa, trzykrotnie byli mistrzami kraju (w 1934, 1935 i 1937 r.). W Pucharze Davisa rozegrał Baworowski w reprezentacji Austrii 13 pojedynków, odnosząc 5 zwycięstw w singlu i 2 w deblu. W 1936 r. wystąpił w meczu daviscupowym Polska-Austria, wygranym przez Austriaków 3:2, zwyciężając Tłoczyńskiego 6:4, 6:3, 6:3. Będąc reprezentantem Austrii wielokrotnie gościł w Warszawie na turniejach o międzynarodowe mistrzostwo Polski, wygrywając dwa tytuły deblowe – w 1933 r. (z Anglikiem Hughesem) i w 1937 r. (z Austriakiem Redlem).

Wiosną 1938 r. kadra tenisistów austriackich przygotowywała się do nowego sezonu na Riwierze Francuskiej. Kiedy nastąpił „Anschluss", część ekipy – Metaxa i Redl – wróciła do Wiednia i wkrótce zasiliła szeregi kadry tenisistów niemieckich. Adam Baworowski obrał inny kierunek – pojechał do Warszawy, korzystając z faktu, że miał podwójne obywatelstwo polskie i austriackie. Jego krok spotkał się z potępieniem austriackiej opinii publicznej, ponieważ „Anschluss" został przyjęty w tym kraju z powszechną aprobatą. W plebiscycie przeprowadzonym w 1938 r. w związku z nowymi wyborami do Reichstagu przyłączenie do Rzeszy – „Anschluss" poparło 99,8% Austriaków.

Po przyjeździe do Polski udzielił kilku wywiadów, potępiając „Anschluss" i politykę władz hitlerowskich. Jego wypowiedzi odbiły się szerokim echem na Zachodzie. Zgłosił akces do warszawskiej Legii i już 3 maja 1938 r. wystąpił w towarzyskim meczu Polska-Niemcy, a kilka dni później w rozegranym w Warszawie spotkaniu Legia-Sztokholm. Szybko awansował na drugą pozycję na liście PZT za Ignacym Tłoczyńskim. W międzynarodowych mistrzostwach Francji w Paryżu dotarł do 1/8 finałów, gdzie stoczył dramatyczny pięciosetowy pojedynek z Destremeau. Podczas mistrzostw Polski w Katowicach triumfował w deblu wspólnie z I. Tłoczyńskim. Najważniejsze były jednak punkty, które zdobył dla Polski w rozgrywkach o Puchar Europy Środkowej. Podczas meczu Polska-Jugosławia, wygranym przez Polaków 6:0, zwyciężył Kukuljevica, a w decydującym pojedynku z Czechosłowacją 3:3 pokonał Cejnara. Dzięki temu polska drużyna odniosła historyczne zwycięstwo w cyklu Pucharu Europy Środkowej. W Pucharze Davisa w pierwszym sezonie nie mógł grać, ponieważ obowiązywała go karencja. „Adam Baworowski był znanym na kortach europejskich zawodnikiem i reprezentował tenis wszechstronny, ofensywny, szczególnie miał dobrze opanowaną grę przy siatce" – wspomina nestor polskiego tenisa Kordian Tarasiewicz, który wielokrotnie miał okazję mierzyć się na korcie z dawnym reprezentantem Austrii.

Sezon 1939 rozpoczął się wspaniale. Już pod koniec lutego wspólnie z Jadwigą Jędrzejowską i Ignacym Tłoczyńskim wyjechali na koszt Ministerstwa Spraw Zagranicznych na tournee po Riwierze Francuskiej. W Cannes doszedł do finału, gdzie przegrał z Petrą (Francja), w Juan les Pins zwyciężył w finale Abdessalama (Francja) 6:2, 12:10, 6:4, a w Nicei Gentiena (Francja) 4:6, 6:3, 6:3, 8:6. Ponadto zanotował kilka cennych zwycięstw w grach podwójnych z I. Tłoczyńskim i mieszanych z J. Jędrzejowską. Niestety, wkrótce pojawiły się kontuzje. W najważniejszym meczu sezonu w Warszawie – Puchar Davisa z Niemcami – przegrał oba pojedynki singlowe z Menzlem i Henklem. Przed własną publicznością Polska poniosła porażkę 2:3. Podczas mistrzostw Francji w Paryżu A. Baworowski i I. Tłoczyński awansowali do półfinału, gdzie stoczyli dramatyczny pojedynek z Amerykanami Neilem i Harrisem, przegrywając 5:7, 6:8, 3:6 (kontuzja Baworowskiego znów dała znać o sobie). Tłoczyński został uznany za trzecią rakietę Europy. Podczas mistrzostw Polski w Poznaniu Tłoczyński zwyciężył Baworowskiego 6:2, 6:3, 6:2. W sierpniu 1939 r. odbyły się w Monako akademickie mistrzostwa świata, w których A. Baworowski zdobył srebrny medal. Ekipa wracała do Warszawy w pośpiechu – wojna wisiała w powietrzu.

Adam Baworowski staje przed trudnym wyborem – jechać z ekipą do kraju przez Włochy, Jugosławię i Rumunię, czy zostać w Paryżu, gdzie znalazła się cała jego rodzina? Red. Edward Trojanowski pisze w swych pamiętnikach: „Spakowaliśmy już walizki i odjeżdżamy. Mamy wizy, bilety i marszrutę. Na dworcu lyońskim jesteśmy świadkami, jak matka i siostra Adama chcą go koniecznie zatrzymać w Paryżu. Pani Baworowska płacze, nie chce puścić syna, lecz on jest zdecydowany jechać z nami i walczyć w polskich szeregach. Dojechaliśmy do Warszawy dzięki przypadkowemu szczęściu na całej trasie. Bo przecież jak we śnie lunatycznym błąkaliśmy się po omacku, walcząc z tajemnicą cudzoziemskich rozkładów pogmatwanych paniką wojenną. Wreszcie zbliżamy się do Dworca Wschodniego w Warszawie, gdy nadlatują niemieckie samoloty. Pasażerowie wysypują się do rowów. Ale tym razem nie było to bombardowanie. Dopiero teraz myśli każdy, co właściwie ma robić. Program u wszystkich podobny; krótkie przywitanie z rodziną i do pracy lub do wojska. Baworowski robi szczere wrażenie, gdy dopytuje się, jak dostać się do Wojska Polskiego. Wszyscy zastanawiają się nad swoim dalszym losem.". Swe wspomnienia red. Trojanowski kończy złośliwą uwagą, że po powrocie do Polski zapał Baworowskiego ostygł i jeszcze raz zmienił narodowość. „Ostatecznie zadeklarował się jako Niemiec i w czasie okupacji grywał w reprezentacji tenisowej Rzeszy.".

Podobny zarzut powtarza się w wielu publikowanych tuż po wojnie nieprzyjaznych Baworowskiemu artykułach. Jego nazwisko, podobnie jak Włodzimierza Marszewskiego, trafia na listę „tenisistów wyklętych", jest systematycznie pomijane. Jeszcze w 1989 r. „Przegląd Sportowy" (nr 228/10025) pisał: „Kroniki milczą o tym, jak to się stało, że Baworowski przywdział mundur Wehrmachtu. Od czasu powrotu z Monako nikt go więcej nie widział. Po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej krążyły po Warszawie uporczywe pogłoski, że miał zginąć na wschodnim froncie. Wszystko to świadczy o jakimś niewytłumaczalnym załamaniu się Baworowskiego, którzy odegrał rolę mentora w polskim tenisie.".

Dzisiaj wiemy, że prawda wyglądała inaczej. Znamy relacje naocznych świadków. Oto fragment wspomnień red. Bohdana Tomaszewskiego, klubowego kolegi Baworowskiego: „Spotkaliśmy się przypadkowo w pierwszych dniach okupacji. Adam, zawsze elegancki, świetnie ubrany, tym razem miał na sobie stary, przetarty płaszcz, był zaniedbany, nieogolony. Sprawiał wrażenie człowieka zagubionego. Rozmawialiśmy bardzo krótko. Pożegnaliśmy się nie mówiąc nic o następnym spotkaniu. Nikt z nas nie znał swych najbliższych losów.".

Kilka tygodni później na ulicach Warszawy dochodzi do przypadkowego spotkania Adama Baworowskiego z kuzynem z Kalisza, Eugeniuszem Pawłem Baworowskim. Sławny tenisista jest cieniem samego siebie, źle ubrany, zalękniony. Mówi, że musi się ukrywać w obawie przed aresztowaniem. Szuka kontaktów z polskim podziemiem. W przekazach rodzinnych zachowała się informacja, że rozmowa była prowadzona w języku niemieckim. Czego się obawiał? Otóż 6 września 1939 r. dowództwo Wehrmachtu wydało zarządzenie, na mocy którego każdy obywatel polski w wieku poborowym mógł zostać wysłany do obozu jenieckiego bez względu na to, czy był uczestnikiem kampanii wrześniowej, czy nie. Przepis ten stosowano niemal do wszystkich byłych obywateli Austrii, którzy znaleźli się na terytorium okupowanej Polski, traktując ich jako zdrajców.

O spotkaniu z Baworowskim wspomina również Ignacy Tłoczyński w liście adresowanym do Kordiana Tarasiewicza (18 stycznia 1989 r., Edynburg): „Kiedy wybuchła wojna, rodzina Baworowskich zamieszkała w pensjonacie na rogu ul. Kredytowej i pl. Dąbrowskiego. Był to duży, elegancki pensjonat, do którego byłem zapraszany. Adam wyglądał na bardzo wystraszonego i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Było to nasze ostatnie spotkanie."/

Obawy wkrótce się potwierdziły. Gestapo trafia na jego ślad, zostaje zatrzymany i wysłany do obozu jenieckiego. Dzięki staraniom wpływowej rodziny Chorynskich oraz swych kolegów z dawnej reprezentacji tenisowej Austrii wychodzi na wolność, stając się jako Austriak obywatelem III Rzeszy. Otrzymał zezwolenie na udział w turniejach tenisowych i został członkiem sławnego klubu Rot-Weiss Berlin. W 1941 r. w finale mistrzostw III Rzeszy przegrał z tenisistą z Kolonii Giesem 6:3, 6:4, 2:6, 4:6, 3:6. W latach 1941-42 reprezentował III Rzeszę w spotkaniach o Puchar Dunaju, będącego wojenną edycją Pucharu Europy Środkowej. Startowały drużyny Niemiec, Włoch, Węgier, Chorwacji, Słowacji i Rumunii. W spotkaniach eliminacyjnych Baworowski zanotował swe ostatnie sukcesy tenisowe. W Pucharze Dunaju startowało wielu znanych tenisistów europejskich, m. in. Węgier Asboth i Włoch Cucelli (z pochodzenia Chorwat o nazwisku Kucel). Ze względu na rozwój wydarzeń na frontach II wojny światowej rozgrywki o Puchar Dunaju nie zostały zakończone. O dalszych losach Baworowskiego i innych austriackich tenisistów możemy dowiedzieć się z książki „Tennis 1902-1977", wydanej przez Austriacki Związek Tenisowy. Dobra gra w tenisa nie chroniła przed powołaniem do wojska. Oto co czytamy w tym wydawnictwie: „Metaxa, Baworowski i Redl ofiarami wojny światowej! Metaxa zginął podczas bombardowania w 1944 r. Szczególnie tragiczny był los Baworowskiego. Jako żołnierz armii polskiej trafił do obozu jenieckiego. W 1941 r. został obywatelem Niemiec. Jego dalsza droga: Wehrmacht – Stalingrad – śmierć. Trzeci gracz daviscupowy Hans Redl w styczniu 1944 r., podczas walk pod Dniepropietrowskiem, został ciężko ranny w lewe ramię. Konsekwencją była natychmiastowa amputacja ręki.". Dawna reprezentacja tenisowa Austrii przestała istnieć.

Nie do końca znane są okoliczności śmierci sławnego tenisisty pod Stalingradem. Znany austriacki dziennikarz dr Leo Lohberger mówił mi, opierając się na relacjach świadków, że kiedy po rannych niemieckich żołnierzy przyleciał samolot z Berlina, Adam Baworowski odstąpił miejsce swemu ciężej rannemu koledze. Dziś trudno powiedzieć, na ile ta relacja jest prawdziwa.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.