Afera łazienkowa zamiast finału

2015-09-23, 09:49   A A A   drukuj   Michał Hasik

fot. morguefile.com/ronnieb
Męska sztafeta 4x400 metrów nie była faworytem do medali w Londynie (2012). W zasięgu możliwości naszych biegaczy był awans do finału oraz walka o punktowane miejsce. Niestety na skutek incydentu w wiosce olimpijskiej wątek sportowy zszedł na dalszy plan. O naszej drużynie mówiło się głównie w kontekście…. pobicia pod prysznicem. Przez kilka dni media żyły „aferą łazienkową”.

Na przełomie wieków drużyna czterystumetrowców przyzwyczaiła nas do tego, że z każdej dużej imprezy wracała z medalami. Lisowczycy, jak potocznie nazywano zespół od nazwiska trenera (Józefa Lisowskiego – przypomina autor), byli wówczas drugą lub trzecią siłą na świecie. Po zakończeniu karier przez Roberta Maćkowiaka czy Tomasza Czubaka nasi specjaliści od jednego okrążenia zaczęli spadać w lekkoatletycznej hierarchii. Po kilku chudszych latach trener Lisowski zaczął mozolnie odbudowywać potęgę naszych czterystumetrowców. W kadrze pojawiło się kilku młodych utalentowanych zawodników. W roku olimpijskim Polacy otarli się o podium mistrzostw Europy, zajmując najgorsze dla sportowców 4. miejsce. Sztafeta zakwalifikowała się do igrzysk w Londynie, choć nie była zaliczana do ścisłego grona faworytów. W zasięgu możliwości czterystumetrowców był awans do finału i walka o jedno z punktowanych miejsc, choć zdaniem Lisowskiego, szansa na brąz była całkiem realna. Przed biegiem eliminacyjnym wybuchł skandal. Kamil Budziejewski został odsunięty od składu z powodów wychowawczych. Powodem takiej decyzji był incydent z udziałem jego oraz Patryka Dobka, do którego doszło w hotelowej toalecie. Najmłodszy w zespole, zaledwie 18-letni Dobek chciał skorzystać z toalety w pokoju hotelowym Budziejowskiego, gdyż u niego nie było wody. To co później nastąpiło, zaskoczyło wszystkich - Nie będę używał brzydkich słów, ale Budziejewski kazał mu (Dobkowi) opuścić łazienkę. Patryk coś odpowiedział i wtedy Budziejewski się na niego rzucił. Zaczął go nawet dusić - relacjonował po rozmowie z podopiecznym Andrzej Szałach, trener poszkodowanego zawodnika.

Budziejewski nie przyznał się do winy, przedstawiając skrajnie inną wersję zdarzeń. Całkowicie odciął się od pogłosek dotyczących rzekomego duszenia. Według niego to Dobek zachowywał się prowokująco i rozpoczął szarpaninę w łazience. - Była już noc, stałem w pokoju gdy Patryk wszedł do łazienki, która należała do mojego pokoju. Dlatego zwróciłem mu uwagę na to, że w zasadzie mógłby się zapytać, czy może skorzystać z mojej. Patryk odpowiedział coś, czego nie zrozumiałem, więc stanowczo poprosiłem by powtórzył. Wtedy dużo wyższy ode mnie Patryk stanął naprzeciw mnie, pochylił się i oparł swoje czoło o moje i cóż... doszło do szarpaniny.

Lisowski podjął błyskawiczną decyzję o odsunięciu ze składu Budziejewskiego. Ten na własne życzenie wcześniej wrócił do kraju. Jakie były prawdziwe przyczyny tego incydentu? Nieoficjalnie mówiło się o napiętej atmosferze w zespole panującej już podczas zgrupowania kadry w Spale. Rywalizacja o miejsca w składzie była bardzo ostra. Lisowski do końca trzymał w tajemnicy to, kto pojawi się na bieżni w Londynie, co zamiast motywować wywoływało tarcia w drużynie. Budziejewski twierdził, że Dobek - poprzez podkreślanie tego, że jest wicemistrzem świata juniorów - chciał wymusić na Lisowskim start w drużynie, co miało niewiele wspólnego z czystą sportową rywalizacją.

W biegu eliminacyjny Polacy wystąpili w osłabionym składzie, bez Budziejewskiego. W ostatnim teście przedolimpijskim zawodnik AZS-u Łódź przegrał tylko z Kamilem Pietrzakiem. Był w wysokiej, być może nawet życiowej formie. Miejsce w sztafecie miał niemal gwarantowane, rzekomo był szykowany przez Lisowskiego na trzecią zmianę. W składzie zabrakło również Dobka. Ostatecznie Polacy uzyskali czas 3:02,86. Do awansu zabrakło im jedynie 0,24 sekundy. Wielce prawdopodobne, że w silniejszej obsadzie polski zespół wywalczyłby awans.

Po igrzyskach Komisja Dyscyplinarna Polskiego Związku Lekkiej Atletyki wszczęła śledztwo przeciwko Budziejewskiemu. Po przesłuchaniu obu stron PZLA wydał wyrok - polski czterystumetrowiec został pozbawiony prawa występu w reprezentacji kraju oraz obozach kadry do 5 lutego 2013 roku. Winowajca w specjalnym oświadczeniu przeprosił za swoje zachowanie. Tłumaczył je presją związaną ze startem olimpijskim oraz obroną pracy magisterskiej.

Jak potoczyły się losy bohaterów afery łazienkowej? Utalentowany Dobek po igrzyskach w Londynie skupił się na konkurencji 400 metrów przez płotki. W zeszłym roku przegrał o zaledwie 0,01 sekundy finał Mistrzostw Europy. W tym roku zrobił jeszcze większy postęp - zbliżył się do rekordu Polski Marka Plawgo i awansował do finału światowego czempionatu, gdzie zajął 7. miejsce. Eksperci wróżą mu wielką karierą, za rok w Rio de Janeiro może sprawić miłą niespodziankę. A Budziejewski? Incydent pod prysznicem wyraźnie wyhamował jego karierę. Urodzony w Żyrardowie zawodnik znacznie obniżył loty. W ostatnich trzech sezonach nie był w stanie złamać granicy 47 sekund, przez co stracił miejsce w kadrze. Na ostatnich mistrzostwach Polski awansował do finału z ostatnim czasem (47,06), w którym jednak nie wystąpił.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.