Historia Jana Wojnowskiego

2013-09-30, 14:24   A A A   drukuj   Tomasz Michalak

Przedstawiamy życiorys jednego z najlepszych zawodników podnoszenia ciężarów w Polsce Jana Wojnowskiego, urodzonego 23 grudnia 1946 roku w Torzewie nieopodal Lubrańca, w rodzinie Jana i Franciszki z domu Kozińskiej. Zawodnika WKS Zawisza Bydgoszcz. Dwukrotnego olimpijczyka (Meksyk 1968, Monachium 1972). Podoficera Wojska Polskiego.

Jan Wojnowski po ukończeniu szkoły podstawowej w Powałkowicach i ZSZ w Radziejowie wyjechał do pracy w Bydgoszczy. Jako siedemnastolatek pracował w „Zachemie” i mieszkał w hotelu robotniczym. W wolnych chwilach wraz z przyjaciółmi za pomocą wszelkiego rodzaju ciężarów rywalizował o miano najsilniejszego. Wśród nich był wioślarz z „Zawiszy” Bydgoszcz, który namówił Janka do pójścia na trening ciężarowców. Tam spotkał Krzysztofa Becka, który reaktywował bydgoską sekcję podnoszenia ciężarów. Wyniki jakie osiągał spowodowały, że otrzymał propozycje rozpoczęcia treningów w sekcji podnoszenia ciężarów w WKS „Zawisza” Bydgoszcz.

Trener w udzielonym po latach wywiadzie w „Tempie” tak wspominał pierwsze spotkanie z Wojnowskim. „Byłem ciekawy, co to za kozak. Na próbę kazałem mu oderwać od ziemi ciężar 120 kilogramów. Dał radę, a za chwilę widziałem już, jak przysiada ze sztangą 110 kg. Jak na żółtodzioba ważącego 54 kilogramy, to było dużo. Już po kilku zajęciach wiedziałem, że trafiło mi się coś niezwykłego. Chłopak szybko łapał wszystkie detale techniki poszczególnych bojów. A że szybkość i siłę przyniósł ze sobą, więc postępy były ogromne. Kilka miesięcy później zdobył brązowy medal mistrzostw Polski juniorów”.1 Działo się to w roku 1966.

Jan Wojnowski okazał się zdolnym i utalentowanych zawodnikiem (jak wspomina siostra Jana Wojnowskiego, odziedziczył siłę po swym dziadku). Szybko awansował do czołówki polskich sztangistów podejmując walkę z tak utytułowanymi sztangistami jak Mieczysław Nowak i Rudolf Kozłowski. W rywalizacji tej okazywał się najlepszy dzięki czemu reprezentował Polskę na najważniejszych zawodach.

Przy wzroście 158 cm startował w kategoriach piórkowej (60 kg) i lekkiej (67,5 kg). Najlepszy okres w karierze Jana Wojnowskiego przypadł na lata 1968 – 1974.

Wystarczył mu półtoraroczny okres treningowy, by po przepracowaniu zimy i wiosny olimpijskiego roku 1968 w szczecińskich mistrzostwach Polski seniorów pokonać całą kadrę na igrzyska olimpijskie w Meksyku, w tym ówczesnego wicemistrza świata Mieczysława Nowaka oraz występującego wtedy w kategorii piórkowej Henryka Trębickiego. Trener kadry Klemens Roguski zdecydował się włączyć bydgoszczanina do reprezentacji polskich sztangistów na igrzyska. Miał tam jechać zdobyć doświadczenie oraz wspomagać Nowaka w walce z faworytami, japońskimi braćmi Yoshinobu i Yoshiyuki Miyake.

Wojnowski okazał się liderem polskiej ekipy w swojej wadze. Zajął czwarte miejsce, tocząc pasjonujący pojedynek nie tylko z Japończykami, ale i Rosjaninem Dito Szanidze. Do brązowego medalu zabrakło 2,5 kg, a do srebrnego 5 kg,. Nowaka (5 miejsce) wyprzedził o 7,5 kg. Wojnowski ustanowił również trzy rekordy Polski.

Zawodnik tak wspominał Meksyk. „Szkoda ostatniego podejścia w podrzucie. Mając świadomość moich predyspozycji, nie pracowałem jak trzeba nad techniką. Przekonałem się, że dysponując efektowne ciężary trzeba kombinować. Inni wybijali sztangę z klatki, wchodzili biodrami, grzbietem, a ja tylko: „ile Bozia pary dała”.2

O nietypowym technicznym zmaganiu się ze sztangą w wykonaniu Wojnowskiego tak mówił trener Beck: „Pracowaliśmy nad techniką, ale przy wszystkich swoich zaletach Wojnowski miał niekorzystną budowę ciała – złe proporcje między przedramieniem a ramieniem. Przy podrzucie sztanga nie leżała mu po zarzuceniu na piersiach. Inni wybijali z klatki, a on musiał siłą rzeczy pchać rękami. Na szczęście, miał w nich dynamit. Co on wyprawiał! W czasie, gdy rekord świata w rwaniu wynosił 122 kilogramy, on wyrywał na treningach 130 kg po kilka razy. Czegoś takiego nigdy nie widziałem”.3

W następnym roku Janek obronił tytuł Mistrza Polski uzyskując wynik 390 kg. Zawiódł jednak podczas mistrzostw Europy i świata rozgrywanych w Warszawie. Po rwaniu plasował się na 2. miejscu wśród zawodników europejskich i na 3. w klasyfikacji światowej. Jednak nieudany podrzut wyeliminował go z dalszej rywalizacji.

Swój talent potwierdził w 1970 roku. W węgierskim Szombathely zdobył wicemistrzostwo Europy. Zwyciężył Mladen Kuchev (Bułgaria), a na 3. miejscu uplasował się Janos Benedek (Węgry).

W roli faworyta jechał na mistrzostwa świata do Columbus. Wspaniałe i dziwne zarazem były te mistrzostwa. Na pomoście dominowali Polacy Nowak zdobył złoto, a Wojnowski srebro. Po mistrzostwach zdyskwalifikowano Polaków, Rosjanina, Węgra i Japończyka za niedozwolone wspomaganie. Wojnowski do końca życia twierdził, że nie wie, o co wtedy chodziło. Zawodnikom przywrócono medale po latach, a dokładnie na mistrzostwach świata w Limie. Jednocześnie działacze światowej federacji przeprosili zawodników za pomyłkę. Tak więc Wojnowskiemu przywrócono tytuł wicemistrzowski po rocznym zawieszeniu.

Po rocznej przerwie w 1971 r,. Wojnowski osiągnął swój największy sukces jakim było zdobycie tytułu Mistrza Europy podczas turnieju rozgrywanego w Sofii. Uzyskany wynik nakazywał widzieć go w gronie faworytów do zdobycia mistrzostwa świata w Limie. W przeddzień wylotu doszła jednak do incydentu w warszawskiej restauracji „Kaukaska”. Istniało nawet zagrożenie, że Wojnowski nie poleci na mistrzostwa. Działacze wiedząc, że nie mają godnego następcy na miejsce Janka, postanowili dać mu szansę rehabilitacji. Również trenerzy liczyli, że zawodnik w ciągu kilku dni pozostających do startu „dojdzie do siebie”. Dlatego zatuszowano niesportowe zachowanie Wojnowskiego. Niestety, pomimo wielu zabiegów nie dał rady zrzucić nadwagi. W efekcie w Limie Wojnowski nie wystartował.

W 1972 r. po wygranej w mistrzostwach Polski w kategorii do 67,5 kg. Jan Wojnowski ponownie zakwalifikował się na igrzyska olimpijskie. Turniej w Monachium okazał się nieudanym, po spalonym podrzucie zawodnik nie był klasyfikowany.

Gdy pojawiły się ponowne problemy wychowawcze dobro zawodnika leżało na sercu jego trenera Becka. Na jego wniosek powołano do życia komisję, która miała kontrolować życie Janka. Brak jednak było wsparcia ze strony związku. Szkoleniowiec klubowy nie miał wpływu na to co dzieje się na zgrupowaniach kadry, a wręcz wiele przed nim ukrywano.

Pomimo coraz słabszych wyników sportowych nadal zaliczał się do czołówki krajowej. Dlatego uczestniczył jeszcze przez dwa sezony w międzynarodowych turniejach. W tym czasie zdobył brązowy medal podczas mistrzostw świata w Hawanie. W mistrzostwach Europy dwukrotnie zajmował 4. miejsce (1973 Madryt, 1974 Werona).

Poza indywidualnymi osiągnięciami latach 1970, 1971 i 1972 w barwach Zawiszy zdobył trzykrotnie drużynowe mistrzostwo Polski. W składzie bydgoskiego klubu występowali: Ryszard Stemiński, Antoni Konwiński, Henryk Wierzbowski, Jan Wojnowski, Henryk Płaczkowski, Jan Sparzak, Jerzy Frasz, Stanisław Szczęśniak, Czesław Paterka, Kazimierz Kęska, Henryk Stępak, Jan Stefański, Zenon Kruszyna.4

Jan Wojnowski był 15–krotnym rekordzistą kraju. Jego najlepszy wynik w kategorii do 60 kg wynosił 277,5 kg (122,5 kg w rwaniu i 155 kg w podrzucie) i został osiągnięty w 1971 roku.

Za sportowe osiągnięcia został odznaczony medalem ,,Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe” oraz „Zasłużony Mistrz Sportu”.

Niestety wraz ze sławą przybywało mu kolegów, z którymi korzystał z uciech życiowych. Coraz częściej stwarzał też problemy wychowawcze. „Wie pan jak to jest. Byłem sam, bez żony i dzieci na utrzymaniu. Dość szybko dostałem mieszkanie z wojska, po każdych zawodach na brak gotówki nie narzekałem. Co było robić? Byłem młody. W „Zodiaku” miałem swój stolik, w „Orbisie” też nie musiałem czekać na progu. Koledzy sami się znaleźli. Z czasem prezes klubu zaczął wołać mnie na dywanik, ale kończyło się na gadaniu. Nawet jak mnie dyskwalifikowali, to potem szybko odwieszali, bo były zawody. Moje punkty mocno pracowały na czterokrotne drużynowe mistrzostwo Polski, które w tamtych latach zdobywał Zawisza”5 – wspominał Jan Wojnowski w wywiadzie dla „Tempa” w 1989 r.

Jan Wojnowski zmarł 5 lutego 1990 roku w Bydgoszczy mając 44 lata. O ostatnich latach jego życia trafnie napisał Zbigniew Urbanyi w artykule ,,Życiowa sztanga bezlitośnie go przygniotła...”, który ukazał się w ,,Gazecie Pomorskiej”. „Szkoda, że odszedł tak szybko, jednak przy trybie życia, który prowadził, musiało się skończyć przedwczesną śmiercią. Jego sukcesy na pomoście spowodowały, że miał wokół mnóstwo pseudo kolegów. Alkohol bywał zbyt częstym gościem w jego codzienności. Pozbył się nawet wszystkich medali, a zdobyte pieniądze przeznaczył na imprezowanie.”6 Wojnowski miał jednego syna Radosława urodzonego w 1976 r., który również próbował swych sił w sporcie. Jednak nie dorównał sukcesom ojca i zakończył karierę sportową.

„To był wyjątkowy talent – wspomina w wywiadzie dla krakowskiego „Tempa” Czesław Paterka były zawodnik i szkoleniowiec - Oczywiście, trwalsze miejsce od Janka zdobyli w historii Baszanowski, Smalcerz, Paliński i kilku innych, ale zapewniam pana, że Wojnowski był przy nich wszystkich niepowtarzalną perłą. Ani wcześniej, ani później nie widziałem chłopaka o takich predyspozycjach fizycznych do dźwigania ciężarów. Przede wszystkim wrodzona szybkość, koordynacja ruchów, ale także siła. Pokaż mi pan zawodnika tej wagi, który przysiada ze sztangą 220 kilogramów! Tylko że przy tych możliwościach Janek powinien w życiu wygrać dużo więcej niż wygrał i startować dłużej niż startował.7

„Nie utrzymał najtrudniejszego ciężaru, jaki może spaść na sportowca: ciężaru sukcesu – wspomina Czesław Paterka. – Idący za awansem sportowym awans społeczny okazał się za ciężki. Sądzę, że koleżeński i bezkonfliktowy Janek miał to nieszczęście, że sport nie zdążył go uodpornić. Są zawodnicy, którzy dojrzewają w porażkach, wiedzą jak żmudne jest powtarzanie tych samych elementów po sto razy, by o kilogram poprawić rekord życiowy. Jankowi te sprawy były obce. Wykończył go własny talent”.8

Taka jest już sława sportowa. Nie każdy potrafi z nią żyć. Dlatego nie szukajmy winnych. Poprzez sport stał się osobą publiczną, rozpoznawalną. Sport otworzył mu drogę do dostatniego życia. Wielu jego kolegów z pomostu taką szanse wykorzystało np. Zygmunt Smalcerz czy Waldemar Baszanowski. „Robiliśmy wszystko, co było można” – zapewnia Beck.

Niech w naszej pamięci pozostaną sukcesy Janka oraz to, że chłopak z nieznanego Torzewa wdarł się na szczyt kariery sportowej.

W styczniu 2007 roku Michał Godlewski z Brodnicy wykupił medale Jana Wojnowskiego na aukcji Allegro. Zostały one znalezione na śmietniku i wystawione na sprzedaż. Pan Godlewski przekazał trofea do macierzystego klubu Wojnowskiego WKS „Zawiszy” Bydgoszcz.

Przypisy:

1Artykuł Żukowskego M.: „Tempo” z 10 lipca 1989 r.
2Tamże
3Tamże
4Archiwum WKS Zawisza Bydgoszcz
5Artykuł Żukowskego M.: „Tempo” z 10 lipca 1989 r.
6Urbanyi Z.: Życiowa sztanga bezlitośnie go przygniotła.”Gazeta Pomorska” z 02.11.1990 r.
7Artykuł Żukowskego M.: „Tempo” z 10 lipca 1989 r.
8Tamże
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.