Historia pisana na nowo

2014-12-02, 09:10   A A A   drukuj   Piotr Stokłosa

fot. morguefile.com/mzacha
Niedawno na stronie TVP Sport przeczytałem, że trzem historykom udało się dotrzeć do informacji, które każą zweryfikować wynik meczu ekstraklasy z 1933 roku. Niesamowite odkrycie Mariusza Gudebskiego, Wojciecha Frączka i Jarosława Owsiańskiego pokazuje, że każdy, nawet najbardziej odległy i pozornie zamknięty rozdział historii, może zostać napisany na nowo.

Odkrycie autorów książki „Statystyczna Encyklopedia Ekstraklasy 1927-2014”, która ma się ukazać w przyszłym roku, ma bardzo duże znaczenie. Nie dlatego, że zmieni bieg historii. Chodzi o zaledwie dwa gole, które w końcowej tabeli należałoby dopisać drużynie Garbarni po stronie zysków, a krakowskiemu Podgórzu po stronie strat. Dotychczas uznawano, że spotkanie między tymi zespołami zakończyło się wynikiem 1:0, ale wspomniane we wstępie trio odkryło, że rezultat już po rozegraniu wszystkich meczów sezonu zweryfikowano jako 3:0. O przyczynach tej decyzji przeczytać można w tym artykule: "Wynik meczu ekstraklasy zmieniony po 80 latach". Nie okoliczności zajścia całej sytuacji są jednak najważniejsze, a to, co ona oznacza. 

Skoro przez ponad 80 lat błędnie podawano bowiem wynik jednego z meczów ekstraklasy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dotychczasowe opracowania dotyczące polskiej piłki zawierają inne dane, które niekoniecznie muszą być zgodne z faktycznym stanem rzeczy. Można wręcz przyjąć za pewnik, że takich nieścisłości jest więcej, gdyż… rzadko kiedy autorzy decydują się dokonać kwerendy od podstaw. Bardzo częstym zjawiskiem jest opieranie swoich opracowań na pracy innych. W przypadku futbolu prawdziwą alfą i omegą jest Andrzej Gowarzewski ze swoją Encyklopedią Piłkarską Fuji. Przez lata, o czym dziennikarz i historyk często wspomina, kolejni badacze na podstawie jego książek tworzyli następne publikacje. To oczywiście działanie jak najbardziej uzasadnione, gdyż skoro ktoś zebrał wszystkie informacje w książce, warto z nich skorzystać. Rodzi to jednak niebezpieczeństwo bezwiednego przepisania błędu, co przecież zdarzało się już nie raz i nie dwa.

Abstrahując od tego, że Gowarzewski czasem robi w swoich opracowaniach umyślne błędy, żeby potem móc wytknąć innym przepisywanie jego książek bez podania źródła, trzeba mieć na uwadze fakt, że jest tylko człowiekiem. A człowiek ma to do siebie, że może się mylić, na przykład ominąć jeden z goli przy sumowaniu dorobku piłkarza i łącznie podać błędną liczbę. Tak stało się w przypadku Gerarda Cieślika, do czego dopiero w 2013 roku doszedł Gudebski, mimo że błąd przez blisko 20 lat powielany był przez kolejne media i autorów. Nie ma jednak większego znaczenia, kto się pomylił, kto odkrył pomyłkę, a kto twierdzi, że tworzenie niektórych rankingów z powodu braku pewnych informacji nie ma sensu. Chodzi o istotę, dyskusję nad historią, a nie bezwiedne przepisywanie opracowań. Tylko w ten sposób historia sportu może zostać napisana na nowo, bo, jak się okazuje, nie jest wcale zamkniętym rozdziałem.

Tym większy szacunek należy się więc osobom zadającym sobie trud i od podstaw szukającym informacji. Nie przepisującym to, co zrobili dotychczas inni, ale udającym się do bibliotek, przeszukującym kolejne roczniki gazet, analizującym różnice, tworzącym coś oryginalnego. Przykładem takiej osoby jest chociażby Paweł Gaszyński, twórca kapitalnej serii „Zanim powstała liga”. Dobrze, że w dobie internetu, kiedy można odnieść wrażenie, że wszystko zostało już odkryte, napisane i znajduje się w sieci, są jeszcze ludzie udowadniający, że można inaczej. Gdyby nie wiara w możliwość odkrycia czegoś nowego, z pewnością nie byłoby weryfikacji wyniku meczu z 1933 roku czy przedstawienia innych, nieznanych dotąd faktów. To wszystko pokazuje, że historią, także dziejami sportu, warto wciąż się zajmować i analizować je na nowo.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.