Historia uczy: Lepsi od mistrzów świata, lepsi od Hiszpanów i Francuzów

2014-11-18, 09:25   A A A   drukuj   Piotr Stokłosa

fot. Wikimedia Commons/Roger Gor
Po kilku latach posuchy w końcu doczekaliśmy się momentu, w którym na grę polskiej reprezentacji można patrzeć z przyjemnością. Nie z bólem zębów i drżeniem serca, co za kadencji Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika było normalką, a z dumą. Polscy piłkarze zaczęli grać na miarę oczekiwań, co od razu ma przełożenie na wyniki. Wysokie zwycięstwo z Gruzją było bowiem wyjątkowe – dopiero trzeci raz w historii udało nam się pokonać rywala na wyjeździe różnicą czterech bramek.

Wcześniej podobnego wyczynu dokonali tylko dwaj selekcjonerzy: Ryszard Koncewicz oraz Waldemar Fornalik. Pierwszy z nich w 1969 roku poprowadził polską reprezentacją do zwycięstwa 5:1 w meczu z Luksemburgiem, drugi powtórzył dokładnie taki sam rezultat w niedawnym meczu z San Marino w eliminacjach do mistrzostw świata w Brazylii. Nie licząc więc finałów igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, były to do piątku jedyne tak wysokie wyjazdowe zwycięstwa polskiej kadry narodowej w meczach o punkty. Na przekonywujące wygrane z rywalami pokroju Luksemburga i San Marino trzeba jednak spojrzeć obiektywnie – nie są to europejscy potentaci, więc pokonanie ich różnicą czterech goli, nawet na obcym terenie, nie może być traktowane jako wielki sukces. Co innego wygrana zespołu Adama Nawałki.

Gruzja jest wprawdzie drużyną dosyć nisko sklasyfikowaną w rankingu FIFA (117. miejsce), ale przyznać trzeba, że w ostatnich latach na własnym terenie spisywała się co najmniej nieźle. Ostatnie dziesięć eliminacyjnych spotkań to trzy wygrane 1:0, dwa bezbramkowe remisy oraz pięć porażek różnicą jednego gola. Wprawdzie z Tbilisi komplet punktów wywieźli Finowie czy Białorusini, ale w gruzińskiej stolicy polegli Chorwaci, bramki nie potrafili strzelić Francuzi, a Hiszpanie wygrali dopiero po trafieniu w ostatnich minutach. W tym kontekście wysokie zwycięstwo kadry Nawałki jawi się jako świetny wynik, który daje duże nadzieję na awans do mistrzostw Europy.

Optymistycznie wyglądają jednak nie tylko wyniki, ale przede wszystkim gra reprezentacji i atmosfera w drużynie. Wcześniej kadra nie stanowiła monolitu, co było widoczne na boisku – Robert Lewandowski nie miał odpowiedniego wsparcia ze strony partnerów, piłkarze po stracie gola przypominali ludzi pogodzonych z losem, nie było w nich widać wiary w choć najmniejszy sukces. Szło jak po grudzie, a oglądanie meczów reprezentacji dla kibiców było prawdziwą męką. Brakowało jednego – przełomowego meczu, wielkiego sukcesu, jakim dla kadry Nawałki stała się historyczna wygrana z Niemcami. Ten mecz zbudował atmosferę w drużynie, tchnął w zawodników nowego ducha i dodał im wiary we własne umiejętności. To było jak słynny remis na Wembley dla „Orłów Górskiego”, jak mecz z Portugalią dla kadry Leo Beenhakkera czy wygrana z Ukrainą w Kijowie dla drużyny prowadzonej przez Jerzego Engela.

Na fali każdego z tych triumfów Polacy dokonywali czegoś, mniej lub bardziej, wielkiego. Kazimierz Górski doprowadził reprezentację do trzeciego miejsca na świecie, holenderski szkoleniowiec po raz pierwszy w historii wywalczył z naszym zespołem narodowym awans na EURO, a Engel przełamał klątwę Zbigniewa Bońka i po 16 latach awansował na mundial. Wygrana z Niemcami może więc stać się kolejną historyczną wiktorią naszej piłki, ale na razie należy raczej studzić emocje. Mamy wprawdzie 10 punktów i prowadzimy w tabeli, ale za naszymi plecami czają się rywale, tracąc zaledwie trzy „oczka”. Jedno potknięcie i nagle gra może ponownie zacząć się od nowa. Czekają nas ciężkie mecze, gdyż najgroźniejsi rywale będą podejmować nas u siebie, ale postawa polskiego zespołu nastraja optymistycznie. „Dla chcącego nic trudnego”, a naszym piłkarzom w tych eliminacjach się chce – walczyć, zdobywać gole, wygrywać. Jeśli z takim nastawieniem będą wychodzić na każde spotkanie, polscy kibice mogą spać spokojnie.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.