Karol Hoffmann: syn, który dorównał ojcu

2016-07-10, 11:17   A A A   drukuj   Michał Hasik

fot. Wikimedia Commons/Pablo Pérez
Karol Hoffmann był sprawcą największej niespodzianki podczas czwartego dnia lekkoatletycznych mistrzostw Europy. Polak w wielkim stylu sięgnął po srebro w trójskoku (17,16 m), nawiązując do pięknych, rodzinnych tradycji.

Uprawianie sportu w cieniu „wielkiego” rodzica rzadko sprzyja osiąganiu sukcesów. Towarzysząca temu presja kibiców oraz środowiska sprawiają, że dorównanie „legendzie” bywa zazwyczaj niemożliwe. Poza walką z własnymi słabościami, dochodzi również walka z oczekiwaniami innych, dla których posiadanie tego samego nazwiska jest gwarantem zdobywania największych laurów. Spójrzmy prawdzie w oczy - lekkoatletyka w porównaniu chociażby z piłką nożną jest sportem wciąż niszowym, zazwyczaj uprawianym przez garstkę zapaleńców. Zamiłowanie do tej dyscypliny często przenoszone jest z pokolenia na pokolenie. Rzadko zdarza się jednak, by sukcesy rodziców i dzieci wykraczały poza poziom krajowy. Od wczoraj chlubnym wyjątkiem od tej reguły jest Karol Hoffmann. Podczas wietrznego konkursu w Amsterdamie Polak złamał klątwę „wielkiego ojca”.

Karol nie może pamiętać sukcesów swojego ojca, najwybitniejszego obok Józefa Szmidta polskiego trójskoczka. Zdzisław Hoffmann swój rekord życiowy uzyskał cztery lata przed narodzinami syna. W Madrycie „pofrunął” na odległość 17,53 m. Wynik ten jest aktualnym rekordem kraju, dziś nieosiągalnym dla naszych trójskoczków, dającym medal na każdej wielkiej imprezie międzynarodowej. Dwa lata wcześniej Hoffmann senior z rezultatem 17,42 m został pierwszym mistrzem świata w trójskoku (w Helsinkach stoczył pasjonujący pojedynek z Amerykaninem Willym Banksem). Rok później szykował się do startu na igrzyskach w Los Angeles. Piękny sen o medalu olimpijskim przerwała decyzja partyjnych włodarzy, którzy przyłączyli się do innych socjalistycznych krajów bojkotujących zmagania za oceanem. Była to odpowiedź na amerykański bojkot odbywających się cztery lata wcześniej igrzysk w Moskwie. 

Karol od ponad siedmiu lat należy do krajowej czołówki. Choć w swoim dorobku ma aż dziewięć medali mistrzostw Polski w hali i na stadionie, a jego rekord życiowy wynosi ponad 17 metrów (17,06), dotychczas nie odnosił sukcesów na arenie międzynarodowej. Dopiero w 2012 roku zaznaczył mocniej swoją obecność na Starym Kontynencie. Z wynikiem 16,74 zajął 6. miejsce podczas mistrzostw Europy w Helsinkach. Niecałe dwa lata później „zaskoczył” podczas odbywających się w Sopocie halowych mistrzostwach świata. Z rekordem życiowym pod dachem (16,89) uplasował się na doskonałym 5. miejscu. Do Amsterdamu pojechał bez minimum. PZLA dało mu kredyt zaufania, który zawodnik spłacił z nawiązką. Stanął na drugim stopniu podium, a uzyskany przez niego rezultat 17,16 m jest 3. wynikiem w historii polskiej lekkoatletyki, gwarantującym prawo startu na igrzyskach w Rio de Janeiro. Cztery lata wcześniej w Londynie odległość z Amsterdamu zapewniłaby mu 6.miejsce, podobnie jak na zeszłorocznych mistrzostwach świata w Pekinie. Awans do olimpijskiego finału będzie sukcesem, ale może Karol pokusi się o więcej - napisze kolejny rozdział pięknej historii, zbliżając się do rekordowego wyniku ojca?
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.