Majewski nadzieją na medal

2012-08-03, 06:17   A A A   drukuj   Piotr Stokłosa

Dziś w Londynie eliminacje i finał w pchnięciu kulą mężczyzn. Liczymy na udany start Tomasza Majewskiego, złotego medalisty z Pekinu. W tym roku o medal będzie trudno, ale na pewno tli się nadzieja na jakąś zdobycz. Jak w historii polskich występów na igrzyskach przebiegały zmagania w tej konkurencji lekkoatletycznej?

Tomasz Majewski – jedynak w polskiej reprezentacji, jeśli chodzi o pchnięcie kulą, nie jest jedynym mistrzem olimpijskim pochodzącym z naszego kraju.

36 lat przed jego triumfem w Pekinie, złoto w tej konkurencji zdobył Władysław Komar. Było to na Olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Polak zapewnił sobie wtedy krążek z najcenniejszego kruszcu już pierwszym rzutem. Osiągnął wtedy rekord olimpijski – 21,18 m. Do końca konkursu rywale nie potrafili przerzucić polskiego zawodnika. Najbliższy tego był Amerykanin George Woods, który osiągnął wynik gorszy o zaledwie jeden centymetr! Komarowi udało się utrzymać prowadzenie do końca i tym samym w swoim trzecim starcie na igrzyskach został mistrzem olimpijskim. Wcześniej próbował zdobyć medal w Tokio w 1964 r., gdzie był 9. i w Meksyku cztery lata później, kiedy zajął 6. pozycję. Co ciekawe, jego zwycięstwo w Monachium przerwało 36-letnią olimpijską hegemonię Amerykanów w tej konkurencji.

Warto jednak wspomnieć o kilku innych polskich zawodnikach i zawodniczce, którzy startowali na igrzyskach w pchnięciu kulą i mogą pochwalić się niezłymi wynikami.

Jednym z nich jest Mieczysław Łomowski, który startował w pierwszych powojennych Igrzyskach w Londynie w 1948 r. W konkursie pchnięcia kulą uzyskał tam wynik 15,43 m. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, rezultat śmieszny, ale podczas tamtego konkursu dawał 4. miejsce. Taką też pozycję zajął Polak, będąc najlepszym z Europejczyków. Przegrał jedynie z trójką Amerykanów, którzy kontynuowali dominację swojego kraju rozpoczętą jeszcze przed wojną, w Berlinie w 1936 r. Warto nadmienić, że Łomowski był później doradcą przyszłego mistrza olimpijskiego – Władysława Komara. Obu kulomiotów łączy też niestety smutne wydarzenie. Obaj zginęli w wypadkach samochodowych. Łomowski zginął niedaleko Gniewna w 1969 r., Komar koło Przybiernowa w 1998 r. razem z innym złotym medalistą igrzysk – tyczkarzem Tadeuszem Ślusarskim.

Innym kulomiotem, o którym warto wspomnieć, jest urodzony w Zawadzkiem Alfred Sosgórnik. Na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 r., zajął 6. miejsce z wynikiem 17,57 m. Był pierwszym Polakiem, który przekroczył granicę 17 metrów w tej konkurencji. Nie powiodło mu się jednak na następnej olimpiadzie. Zabrakło mu pięciu centymetrów do tego, aby znaleźć się w finale.

Spośród Pań, na wyróżnienie zasługuje z pewnością Krystyna Danilczyk-Zabawska, która wzięła udział w aż czterech olimpiadach! Jej pierwszym turniejem tego typu były Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie, gdzie zajęła 10. miejsce. Cztery lata później zabrakło jej w Atlancie, ale pojawiła się ponownie w Sydney, gdzie z wynikiem 19,18 m zajęła swoje najlepsze, 5. miejsce. Na kolejnej olimpiadzie w Atenach uplasowała się pozycję niżej, notując wynik na poziomie 18,64 m. Do Igrzysk w Pekinie przystępowała jako 40-letnia zawodniczka. Jej czwarta i ostatnia już olimpiada nie zakończyła się sukcesem. Polka spaliła wszystkie trzy próby w eliminacjach i nie weszła do finału. Mimo niepowodzenia, Danilczyk-Zabawska zasługuje na ogromny szacunek za ilość startów i najlepsze olimpijskie wyniki, jakie kiedykolwiek osiągnęła polska reprezentantka w pchnięciu kulą.

Londyńskie Igrzyska będą dla Tomasza Majewskiego trzecim startem. O Pekinie wspomniałem na początku, teraz warto napisać o olimpijskim debiucie najlepszego obecnie polskiego kulomiota. Miał on miejsce w Atenach w 2004 r., gdzie Majewski zajął odległe, 18. miejsce, nie kwalifikując się do finału. W najlepszej próbie uzyskał 19,55 m. Oby dziś dołożył do tej odległości co najmniej dobre dwa metry!

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.