Mistrzostwa naszych koszmarów

2012-06-18, 07:33   A A A   drukuj   Przemysław Popek

W sobotę reprezentacja Polski zakończyła rywalizację w historycznej dla nas imprezie.

Nadzieje były wielkie, bo oto Polska i Ukraina otrzymały prawo organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Początkowo pojawiały się różne problemy organizacyjne, ale przy tak wielkiej imprezie zdarzają się one każdemu. Przyszedł moment losowania grup i wiadomo było, że biało-czerwoni zmierzą się z Czechami, Grecją oraz Rosją.

8 czerwca 2012 roku nadszedł czas na rozegranie meczu otwarcia z Grecją. Początek spotkania z pewnością podobał się fanom polskiej reprezentacji, mieliśmy przewagę i zdobyliśmy bramkę za sprawą Roberta Lewandowskiego. Później było tylko gorzej, Grecy doprowadzili do remisu i ostatecznie musieliśmy zadowolić się jednym punktem. Były jednak nadzieje, że w kolejnych meczach będzie lepiej, że Polacy niesieni dopingiem 38. milionów gardeł pokonają rywali. W kolejnym meczu biało-czerwoni zagrali z Rosją. Niestety, pierwsza połowa choć całkiem niezła w naszym wykonaniu to zakończyła się prowadzeniem Sbornej. Potrafiliśmy się jednak podnieść i doprowadzić do remisu. Jakub Błaszczykowski strzałem z dystansu nie dał szans Vyacheslavowi Malafeevowi. Wszystko stało się jasne o awans do ćwierćfinału zagramy z Czechami. Spotkanie przeciwko zawodnikom Michala Bíleka to mecz, o którym powinniśmy jak najszybciej zapomnieć. Polacy grali bez ambicji i woli walki. W 72. minucie skuteczny cios zadali Czesi, a kibice nad Wisłą Petra Jiráčka zapamiętają na długo. Po końcowym gwizdku koszmar, jakiego nikt nie chciał dopuszczać do myśli stał się faktem, jako najsłabszy zespół w grupie odpadamy z rywalizacji.

Ciężko szukać pozytywów naszego występu. Oczywiście możemy mówić o zalążkach drużyny, ale czy drużyna nie miała być gotowa na turniej finałowy? Przede wszystkim kibice mogą mieć nadzieję, na jakieś „trzęsienie" w Polskim Związku Piłki Nożnej, ale czy do niego dojdzie trudno powiedzieć. Z drugiej strony już w chwilę po wczorajszym meczu kibice wychodzący ze stref kibica w wielu miastach krzyczeli „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało". Może to dobry czas, by powiedzieć, że się stało, bo kolejny wielki turniej kończymy wstydząc się za występ biało-czerwonych.

Oczywiście można dostrzec progres w poczynaniach naszej ekipy. Na poprzednich Mistrzostwach Europy zdobyliśmy jeden punkt, na obecnych udało się zdobyć ich aż dwa... Co więcej nie graliśmy standardowo meczu otwarcia, meczu o wszystko i meczu o honor, bo te dwa ostatnie zagraliśmy w ramach spotkania z Czechami. Co więcej przegraliśmy tylko jedno spotkanie... O jedno za dużo...

Najbardziej szkoda kibiców, którzy tłumnie przychodzili do stref kibica i dopingowali biało-czerwonych. Wielu fanów zapamięta te mistrzostwa z dużym nie smakiem. Najpierw okazało się, że na Stadionie Narodowym jest duszno (zamknięty dach) i ciężko się na nim gra, później dowiedzieliśmy się, że nie warto w meczu robić zmian, a na koniec usłyszeliśmy, że największym problem naszych kadrowiczów był brak biletów dla ich rodzin oraz brak podziału premii za grę w turnieju... Takie to nasze piekiełko.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.