Notatka z życia: Mistrz tyczki

2014-05-22, 04:57   A A A   drukuj   Piotr Stokłosa

fot. Wikimedia Commons
Igrzyska Olimpijskie w Moskwie polskim kibicom kojarzą się przede wszystkim ze zwycięstwem i słynnym gestem Władysława Kozakiewicza. Warto jednak przypomnieć, że obok „Kozaka” na podium konkursu skoku o tyczce stanął także drugi Polak – Tadeusz Ślusarski. To właśnie on w tamtych pamiętnych zawodach bronił tytułu mistrza olimpijskiego z Montrealu.

Tadeusz Ślusarski urodził się 19 maja 1950 roku w Żarach. Miał dobre warunki fizyczne, więc nic dziwnego, że zajął się sportem. Do uprawiania skoku o tyczce namówił go w technikum Grzegorz Kurkiewicz i później kariera przyszłego mistrza olimpijskiego rozwijała się harmonijnie. Był zawodnikiem trzech klubów – zaczynał przygodę z tyczką w Sokole Żary w wieku szesnastu lat, a w 1970 roku przeniósł się do Skry Warszawa. W jej barwach występował do 1975 roku, kiedy został tyczkarzem Górnika Zabrze. To właśnie jako reprezentant tego klubu zdobył złoty medal olimpijski w Montrealu w 1976 roku. Rok po tym wydarzeniu powrócił w swoje rodzinne strony i już do końca kariery w 1988 roku ponownie był zawodnikiem Sokoła Żary.

Sukcesy Ślusarskiego to nie tylko złoto z Kanady i srebro z Moskwy, ale także inne osiągnięcia. Lista tytułów tego sportowca jest długa: halowy rekordzista świata i Europy (ten drugi tytuł razem z Władysławem Kozakiewiczem), mistrz Starego Kontynentu w hali, kilkukrotny mistrz Polski w hali i na stadionie, a także rekordzista kraju. Tadeusz Ślusarski należał do najlepszych tyczkarzy w historii Polski, choć jego kariera przebiegała w cieniu Władysława Kozakiewicza, który nawet w Montrealu, gdzie reprezentant Górnika Zabrze sięgał po złoto, był w centrum uwagi ze względu na kontuzję nogi.

Życiowa droga podwójnego medalisty olimpijskiego znalazła tragiczne zakończenie. 17 sierpnia 1998 wracał wraz z Władysławem Komarem z Międzyzdrojów, kiedy w okolicach Ostromic prowadzony przez niego pojazd zderzył się z samochodem Jarosława Marca, innego reprezentanta Polski. W wyniku odniesionych obrażeń wszyscy trzej sportowcy zmarli. Był to jeden z najczarniejszych dni w historii polskiego sportu. Gdyby żył, Tadeusz Ślusarski w miniony poniedziałek skończyłby 64 lata.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.