Polski palant - cz. 3

2014-03-01, 06:58   A A A   drukuj   Bartosz Prabucki

W poprzednim artykule, stanowiącym drugą część opowieści o polskim palancie, przedstawiłem kilka jego najpopularniejszych odmian. Czas zatem na kolejne, różniące się od poprzednich (palanta szkolnego, z galeniem, z matkami bez galenia) pojedynczymi, choć istotnymi dla przebiegu rozgrywki, szczegółami.

Palant bez wykupna

W tej odmianie zawodnik, który wygrał losowanie (polegające na odmierzaniu dłońmi na kiju palantowym) zajmował pozycję na tzw. „królestwie", skąd będzie wybijał piłkę w pole gry. Pozostali zawodnicy zajmowali miejsca na tzw. „przegranej", bądź „polu", w różnej odległości od zwycięzcy losowania. Grę rozpoczynał wygrywający losowanie, poprzez podrzucenie piłki w górę, lekko do przodu (a zatem gra zaczynała się z własnego podrzutu piłki, czyli tak jak w opisanej w poprzedniej części odmianie palanta bez galenia) oraz uderzeniu jej kijem w celu wybicia w pole gry. Mógł on stracić swoją pozycję („na królestwie") w dwóch sytuacjach:
a) jeśli trzykrotnie nie trafił w piłkę bądź też uderzył ją tak, że toczyła się po ziemi, będąc tzw. „szczurem". Wówczas jego miejsce zajmował kolejny gracz, według z góry ustalonej kolejności
b) w przypadku, gdy któryś z przeciwników zdołał złapać piłkę w locie jednorącz (w przypadku starszych graczy) lub też oburącz (w przypadku młodszych). Zawodnik, który złapał tak lecącą piłkę (na tzw. „kampę") zastępował na „królestwie" odbijającego.

Była to zatem uproszczona wersja palanta, w której nie było matki i tzw. „wykupna", czyli podbiegania gracza do „mety" i z powrotem do „królestwa".

Palant z wykupnem
Tutaj przebieg rozgrywki był podobny do wyżej opisanej odmiany, z istotną jednak różnicą. Podbijający piłkę na „królestwie" musiał w pierwszych trzech próbach wybić piłkę na tyle daleko, żeby zdołać dobiec do „mety", czyli oznaczonego np. chorągiewką punktu wyznaczonego ok. 20 metrów od „królestwa", dotknąć jej i wrócić na miejsce zanim zostanie „skuty" (trafiony piłką) przez przeciwników bądź też zanim odrzucą ją oni na „królestwo" szybciej, niż znajdzie się tam podbijacz. Jeśli uda mu się uniknąć trafienia piłką i wrócić na „królestwo" przed nią, wówczas dokona tzw. „wykupienia" i ma prawo do trzech kolejnych uderzeń piłki kijem palantowym. Jeśli natomiast zostanie skuty bądź piłka trafi szybciej od niego z powrotem na „królestwo", traci swoją pozycję podbijacza, a jego miejsce zajmuje ten, który go skuł lub zdołał odrzucić piłkę na „królestwo" przed powrotem na nie podbijacza.

Palant bramkowy
Było to połączenie polskiego palanta z angielskim krykietem. Na ok. 2/3 długości boiska do palanta ustawiało się krykietową bramkę. W takiej samej odległości po drugiej stronie boiska rysowano tzw. „metę". Zawodnik, którego zadaniem było bronienie bramki, uderzał piłką kijem z własnego wyrzutu (bez galenia) w pole, a następnie miał za zadanie biec do „mety", gdzie zatrzymywał się i czekał, aż któryś z jego przeciwników zdoła chwycić lecącą piłkę. Wtedy dopiero mógł z powrotem biec w stronę bramki. Jeśli zdołał do niej dobiec z powrotem, zdobywał jeden punkt. Gracze drużyny przeciwnej, tak jak w innych odmianach palanta, starali się natomiast złapać piłkę wybitą przez zawodnika broniącego bramki. Jeśli nie zdołali jej złapać w locie, wówczas gracz przy bramce, który wybijał ją w pole, mógł biec do mety bez czekania na przeciwników. Jeśli natomiast zdołali oni złapać piłkę w locie, mogli nią starać się trafić biegnącego zawodnika bądź zburzyć bramkę. Jeśli im się to udało, następowała zmiana ról – teraz to oni bronili bramki, wybijali piłkę w pole i wykonywali bieg na linii bramka-meta-bramka.

Ta odmiana palanta nie należała do najczęściej uprawianych z uwagi na to, że tworzenie krykietowych bramek było dosyć skomplikowane. Wybierano więc częściej prostsze gry.

Przedstawiłem pokrótce główne odmiany polskiego palanta. Sport ten, jak już wspomniałem, został zaniedbany w okresie po II wojnie światowej. W niektórych miejscach naszego kraju przetrwał jednak, przybierając ciekawą, żywotną formę lokalnej gry o istotnej symbolice. Tego typu przykład lokalnej odmiany palanta opiszę w kolejnej części.

Materiał na podstawie:
W. Lipoński, Encyklopedia Sportów Świata, t. 9, Poznań, 2008.
W. Lipoński, Rochwist i palant, Poznań, 2004.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.