ISSN
Sportowa Historia

Reprezentacja Polski na Mistrzostwach Świata - część 4

2015-04-14, 09:42   A A A   drukuj   Rafał Pawleta

fot. morguefile.com/Alvimann
Walkę o udział w XI finałach Mistrzostw Świata rozpoczęliśmy 16 października 1976 roku w Porto grą z Portugalią.

Mecz zakończył się naszym zwycięstwem 2:0, a obie bramki strzelił król strzelców poprzedniego Mundialu Grzegorz Lato. Trenerem naszej kadry był już wówczas Jacek Gmoch, który przejął ekipę po legendarnym Kazimierzu Górskim. Nasz wspaniały trener sam zrezygnował z prowadzenia kadry na skutek m.in. zmasowanej krytyki jaka spłynęła na Niego po „zaledwie” srebrnym medalu osiągniętym na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w 1976 roku. Raz jeszcze okazało się, że sukces ma wielu ojców a porażka jest zawsze samotna… Wielu kibiców widziało naszą drużynę jako pewnych złotych medalistów tej imprezy, zapominając przy okazji, że srebrny medal to również ogromny sukces, a poza tym nie można zawsze wygrywać wszystkiego… 

Pozostałe mecze eliminacyjne przeszliśmy w świetnym stylu nie pozostawiając praktycznie złudzeń kto w naszej grupie jest najlepszy! Realnym zagrożeniem mogła być jedynie wspomniana Portugalia, z którą w rewanżu na koniec naszych gier eliminacyjnych zremisowaliśmy 1:1 w pamiętnym meczu w Chorzowie 29 października 1977 roku, gdzie nasz wspaniały Kazimierz Deyna strzelił bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego! Pozostali rywale w naszej grupie, czyli Dania i Cypr nie stanowiły dla nas żadnego zagrożenia. Wszystkie spotkania z nimi zakończyły się naszymi zwycięstwami. Nasz bilans gier eliminacyjnych zamknął się fantastycznym dorobkiem 5 zwycięstw, tylko 1 remisem i świetnym stosunkiem bramkowym 17:4!

Po tak fantastycznie rozegranych eliminacjach nastroje wokół naszej kadry były wręcz entuzjastyczne! Wielu kibiców widziało naszych reprezentantów jako głównych faworytów do złotego medalu! Po raz kolejny okazało się jednak, że przewidywania co do sukcesu sportowego nie zawsze idą w parze z ostatecznym osiągniętym rezultatem… Reprezentacja Polski w Argentynie dysponowała niesłychanie silnym składem. Wielu fachowców twierdzi nawet, że jeszcze silniejszym niż cztery lata wcześniej w RFN. Po kontuzji wrócił już do dyspozycji Włodzimierz Lubański. W kadrze pojawiła się wielka wschodząca gwiazda polskiej piłki – Zbigniew Boniek. Poza tym w kadrze cały czas brylowali tacy piłkarze jak Jan Tomaszewski, Władysław Żmuda, Jerzy Gorgoń, Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato czy Andrzej Szarmach… 

Finały Mistrzostw Świata zaczęliśmy od remisu z broniącą tytułu reprezentacją RFN. Po bezbarwnej grze z obu stron mecz zakończył się bezbramkowym remisem. W następnym spotkaniu udało nam się zwyciężyć z Tunezyjczykami 1:0. Na koniec gier w grupie wygraliśmy z Meksykiem 3:1 zdobywając przepustkę do kolejnej rundy, która… znów była rozgrywkami w grupach. Taki regulamin obowiązywał wówczas na Mundialu. 

Tym razem przyszło nam spotkać się z drużynami z Ameryki Południowej! Pierwszym rywalem okazał się gospodarz Mundialu, czyli Argentyna. Niestety mecz przegraliśmy 0:2, a nasz kapitan Kazimierz Deyna nie wykorzystał rzutu karnego. Trudno jednak obarczać za wynik tylko tego wybitnego reprezentanta… W tym wypadku nie popisał się również chyba sam Jacek Gmoch wystawiając na pozycji stopera… Henryka Kasperczaka. Ten znakomity pomocnik nie sprawdził się w powierzonej mu roli, ale to z pewnością nie jego wina… W tym spotkaniu nie zyskał również aprobaty trenera nasz wspaniały napastnik Włodzimierz Lubański, który nawet nie pojawił się na murawie w roli zmiennika… Kolejną przeszkodą była reprezentacja Peru, którą udało nam się pokonać skromnym 1:0. W meczu o wszystko zagraliśmy z Brazylią. Naszym rywalom udał się niestety rewanż za ostatni Mundial, w którym w meczu o 3. miejsce to Polacy byli górą. Tym razem przegraliśmy wyraźnie 1:3 po słabej i bezbarwnej grze naszego zespołu. Tym sposobem zakończyliśmy ponowne zmagania w grupie na 3. miejscu, które już nic nie dawało, poza zajętym wspólnie z reprezentacją RFN miejscem 5-6 na tych mistrzostwach. 

Występ naszej reprezentacji na Mundialu w Argentynie trzeba rozpatrywać w kategorii sportowego niespełnienia. Dysponowaliśmy piekielnie silnym składem z mieszanką gwiazd światowego formatu. Wydaje mi się, że nasz trener po prostu trochę przekombinował rotując składem jak talią kart... Zabrakło konsekwencji, chyba wyczucia, takiego sportowego nosa, który miał Jego wielki poprzednik Kazimierz Górski. 

Z drugiej strony należy pamiętać, że nasza reprezentacja znowu znalazła się w ścisłej czołówce najważniejszej imprezy piłkarskiej na świecie. Gdybym miał posłużyć się analogią szkolną i wystawić ocenę tej reprezentacji za występ w Argentynie to chyba postawiłbym jej mocną czwórkę. 
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.