Rosjanie w futbolowej Warszawie

2012-03-26, 09:51   A A A   drukuj   Robert Gawkowski

Do Euro zaczynamy odmierzać już dni i lada moment nasza Warszawa zacznie przypominać miasto tylko futbolem żyjące.

Podobno z Moskwy i Petersburga przyjedzie niemal 10 pociągów rosyjskich kibiców. Ostatnio doszły mnie słuchy, że rosyjscy kibice i ich ambasada, planują nawet urządzić coś w rodzaju miasteczka piłkarskiego. Jeśli będzie zgoda odpowiednich urzędów, to zakwaterują gdzieś na Polu Mokotowskim. Mają tam być, specjalnie dla naszych gości zza wschodniej granicy, kawiarnie, telebimy i punkty informacyjne – słowem miejsce takie, aby Rosjanin czuł się dobrze w futbolowej Warszawie.

Gdyby władze naszego miasta były operatywne, to mogły by się pokusić o przypomnienie naszym słowiańskim pobratymcom, a przy okazji i nam Polakom, że kontakty polsko rosyjskie, to nie tylko morze cierpień i krwi. To nie tylko bolszewia, Katyń i Smoleńsk. To także wspólne kontakty sportowe.

Jakże mało osób wie, że najdłużej w przedwojennej historii polskiego futbolu, kapitanem reprezentacji był rdzenny Rosjanin- Jerzy Bułanow.

Urodził się w Moskwie w kwietniu 1903 r., w dobrze sytuowanej rosyjskiej rodzinie mieszczańskiej. Był drugim synem państwa Bułanow, o półtora roku młodszym od brata Borysa. Rodzice dbali o wykształcenie synów, zatrudniając nawet nauczycielkę muzyki udzielającej lekcji gry na pianinie. Ojciec Jerzego i Borysa uprawiał łyżwiarstwo, ale z niepokojem obserwował zainteresowania synów piłką nożną. W Rosji, podobnie jak w Kongresówce, futbol był czymś stosunkowo nowym, a pierwsze drużyny piłkarskie utworzyły się na początku XX w. Rosyjski Związek Piłki Nożnej powstał w 1912 r., zrzeszając drużyny głównie z Moskwy, Petersburga, Odessy i Kijowa. Sporo było przeciwników tej dyscypliny i jak sam Jerzy Bułanow wspominał w swym pamiętniku, należeli do nich także jego rodzice.

Pomimo tego obaj bracia jesienią 1914 r. zapisali się do Moskiewskiego Koła Miłośników Sportu. Byli nieletnimi, ale był to czas wojny i kluby sportowe posłały niemal wszystkich pełnoletnich graczy na front. W roku następnym Jerzy (a właściwie jeszcze Georgij) i Borys rozpoczęli grę w MKS Nazdar Moskwa – Borys w pierwszej drużynie, Georgij w drugiej. 

Nasz bohater rósł wtedy w cieniu starszego brata, który był dla niego wzorem. Jak sam wspominał po 20 latach: „Ówczesne moje warunki fizyczne nie kwalifikowały mnie do odegrania jakiejś wybitniejszej roli. […] Byłem słaby, mały i pulchny.” Borys natomiast w 1917 r. należał do najlepszych skrzydłowych w Moskwie.

Czasy jednak zmieniały się na gorsze w błyskawicznym tempie. W listopadzie 1917 r. wybuchła rewolucja, przekreślająca nadzieję na demokratyczne przemiany państwa rosyjskiego. Radzieckie bezlitosne prawo, terror i powszechną biedę, Jerzy Bułanow zapamiętał sobie do końca życia. W czasach rewolucji Bułanowowie żyli coraz gorzej i gdzieś po roku postanowili opuścić bolszewicki kraj. W 1919 r. cała rodzina to jest: mama, tata, Georgji, jego starszy brat Borys i dwóch młodszych braci: Roman (ur. w 1913 r.) i Mikołaj (ur. w 1915 r.) latem lub jesienią 1919 r. znaleźli się na ziemiach polskich. Zamieszkali w Wołkowysku, ale już w czerwcu 1920 r. znów musieli uciekać. Ruszyła radziecka ofensywa na Warszawę a Bułanowowie zbyt dobrze znając radzieckie realia ewakuowali się na zachód – najpierw do Warszawy, potem do Ostrowa Wlkp. 
I tu zaczynało się „polskie życie” Jerzego Bułanowa i jego rodziny. Nie chcę dalej opisywać życia Bułanowa. Kto chętny niech zajrzy, do wydanych niedawno jego pamiętników spisanych w 1936 r. Pamiętnik piłkarz zatytułował: ”11 Czarnych Koszul – moje wspomnienia”. Miał prawo taki nadać tytuł, bo grał przede wszystkim w „Polonii” i najwyraźniej w tym klubie poczuł się jak u siebie. Tu też grali w piłkę nożną jego bracia: Borys, Roman i Mikołaj. Ten pierwszy należał nawet do wyróżniającego się napastnika „Czarnych Koszul”. Bułanowowie nigdy rosyjskiej duszy się nie wyrzekli, a zarazem Polskę szczerze pokochali i wiernie jej służyli. Jerzy Bułanow i jego bracia, to znakomite postacie mogące zbliżyć nasze słowiańskie narody.

Wracajmy do Rosjan, którzy o Bułanowie nie wiedzą nic. Przecież wszelkie encyklopedie emigracji rosyjskiej o nim milczą. A szkoda. Tymczasem, gdyby pogrzebać w historii przedwojennego futbolu warszawskiego, to znajdziemy innego, całkiem dobrego piłkarza rosyjskiego. To bramkarz Paweł Akimow, grający w „Legii”. Ten futbolista znalazł się w Polsce w inny sposób, niż Bułanow. Pochodził z Moskwy, z inteligenckiej rodziny. Tak jak Bułanow, w Moskwie zetknął się z piłka nożną. Niestety, gdzieś w 1918 został zmobilizowany do armii i w 1920 r. maszerował na Warszawę wraz z bolszewicką armią. Dostał się do niewoli pod Radzyminem, ale Polska stała mu się nie straszna. Nie chciał wracać do rewolucyjnej ojczyzny i został w Polsce. Jakimś nieznanym mi sposobem wstąpił do Wojska Polskiego i w 1923 r. rozpoczął grę w „Legii”. Szybko stał się dobrym bramkarzem. Grał także w lidze i zakończył karierę rok przed Bułanowem. 
Tak jak Bułanowowie, Akimow był lojalnym obywatelem przedwojennego państwa polskiego. Rosjaninem, który kochał Polskę. 

Takich sportowców polskich z rosyjskim rodowodem było jeszcze kilku. Dodajmy, że mogli oni w Warszawie czy Wilnie czytać rosyjską gazetę, która podawała wiadomości sportowe. Chodzić do rosyjskiej restauracji, czy do cerkwi. W naszej stolicy działał Rosyjski Klub Szachistów. W Wilnie i Lwowie gimnastykował się rosyjski „Sokił” – odpowiednik naszego „Sokoła”. W naszym kraju schronienie znalazło ok. 150 tysięcy Rosjan.

Warto by było, by przypomnieć te bogate (i z reguły przyjacielskie) sportowe związki polsko- rosyjskie z czasów II RP. Może by zorganizować jakąś wystawę, a może tylko panel dyskusyjny. Niech nasze narody wiedzą, że nie tylko do siebie strzelaliśmy! Niestety obawiam się, że to tylko moje pobożne życzenie, i niniejszy artykuł będzie jedyną wzmianką o polsko-rosyjskich futbolowych kontaktach.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.