"Wielki Widzew"

2013-07-30, 07:28   A A A   drukuj   Piotr Stokłosa

„Wielki Widzew" Marka Wawrzynowskiego to pozycja, która spotkała się dotychczas prawie wyłącznie z pozytywnymi opiniami. Bez wątpienia historię łódzkiej drużyny w latach 1969-1987 powinien poznać każdy, kto uważa się za prawdziwego kibica piłkarskiego. Niewiele ukazuje się w Polsce książek tak ciekawych, a jednocześnie dopracowanych i rzetelnych.

Fakt, że Marek Wawrzynowski pracuje na co dzień w redakcji „Przeglądu Sportowego", jest w kontekście książki „Wielki Widzew" niezwykle istotny. Dzięki znajomości z kolegami po fachu, pracującymi także w innych krajach, autorowi udało się dotrzeć do ogromnej liczby osób mających kontakt z opisywaną drużyną. Co warte podkreślenia, Wawrzynowski nie ograniczył się jedynie do spotkań z ludźmi tworzącymi klub w latach 1969-1987. Udało mu się zdobyć wypowiedzi boiskowych rywali Widzewa Łódź, w tym także tych, którzy mieszkają poza granicami kraju, z Ian`em Rush`em i Marco Tardellim na czele. Autor „Wielkiego Widzewa" ma też niesamowite wyczucie, tzw. „dziennikarski nos" i doskonale wiedział, który wątek rozwinąć, o które kwestie dopytać, a które niewarte są zagłębiania. Właśnie ta umiejętność jest największą wartością książki. Wątki takie jak sprawa Kazimierza Żbrocha, który rzekomo rzucił butelką w sędziego podczas meczu z Juventusem Turyn zapadają czytelnikowi w pamięć.

Anegdotyczność jest podstawową siłą pozycji „Wielki Widzew". Autor na każdym kroku stara się wpleść w narrację opowiedziane przez piłkarzy, działaczy czy ich rodziny historie, które nie pozwalają czytelnikowi się nudzić. Informacje zawarte w książce wyselekcjonowane są naprawdę dobrze, nie ma fragmentów, które mogą nużyć. Dzieło Wawrzynowskiego czyta się sprawnie, czemu sprzyjają krótkie zdania, których najczęściej używa autor. Dynamizuje to opis, co w połączeniu z umiejętnością opowiadania dziennikarza daje narrację stojącą na wysokim poziomie. Nie byłoby oczywiście tak dobrej zawartości książki, gdyby nie dociekliwość autora. Udało mu się przedstawić w swoim dziele historie, które nie należą raczej do miłych wspomnień, a które wcześniej nie były znane szerszej publice. Przykładem chociażby rozdział poświęcony Stanisławowi Burzyńskiemu, w którym Wawrzynowski przedstawia upadek bramkarza po tym, jak pijany piłkarz potrącił pieszego.

Podsumowując, trzeba przyznać, że książka „Wielki Widzew" to jedna z lepszych polskich pozycji o futbolu, które ukazały się dotychczas na naszym rynku. O ile sama forma przedstawienia historii piłkarzy nie jest niczym nowym i znaleźć można ją chociażby w autobiografii Andrzeja Iwana czy Stanisława Terleckiego, to wrażenie robi liczba osób, do których dotarł autor oraz umiejętność wybrania i zestawienia najciekawszych części ich wypowiedzi. Pozycja Wawrzynowskiego jest świetną opowieścią o wielkiej drużynie, ale też o czasach, w których istniała. Nie było to czasy zbyt wesołe, czego najlepszym dowodem są przedstawione w książce smutne losy wielu piłkarzy, często ludzkie tragedie.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.