Historia uczy: Brak Kurka w kadrze na mistrzostwa? Na ocenę przyjdzie jeszcze czas

fot. Wikimedia Commons/Grzegorz Jereczek

Brak powołania dla Bartosza Kurka to temat, który w ostatnich dniach wzbudził ożywioną dyskusję. Wybór Stephana Antigi spotkał się z niedowierzaniem kibiców, podniosły się też krytyczne głosy osób, które uważają, że pominięcie jednego z liderów kadry jest ogromnym błędem trenera reprezentacji. Historia uczy jednak, żeby decyzje selekcjonerów oceniać dopiero po zakończeniu przez nich zadania.

Decyzja o powołaniu kadry na najważniejsze turnieje to jeden z najmniej przyjemnych momentów w pracy szkoleniowców. Dla wielu, niezależnie od tego, czy chodzi o trenerów w piłce nożnej, siatkówce czy hokeju, jest to często prawdziwa katorga. Chętnych zawsze jest więcej niż miejsc, a każdy z zawodników ciężko pracuje na to, żeby załapać się do składu i otrzymać szansę na udział w historycznym sukcesie. Trudno doprowadzić więc do sytuacji, w której wszyscy byliby zadowoleni – zawsze znajdzie się ktoś, kto zostanie pominięty, ale właśnie dlatego szkoleniowców pracujących z reprezentacją nazywa się SELEKCJONERAMI.

Warto podkreślić ten wyraz, gdyż oddaje istotę tego zawodu. Szkoleniowiec kadry musi nie tylko wypełniać obowiązki trenera, ale w jego gestii leży także dobór zawodników. To najważniejsze z jego zadań, bo to właśnie umiejętność odpowiedniego skomponowania zespołu wyznacza wielkość selekcjonera. Ktoś może przeprowadzać świetne treningi, znakomicie przygotować drużynę pod względem dyspozycji fizycznej i taktyki, ale złymi decyzjami personalnymi jest w stanie zrujnować całą tę pracę.

W sporcie bowiem dwa plus dwa nie zawsze równa się cztery. Oczywiście najprostszym rozwiązaniem byłoby powołanie najlepszych graczy, gdyż suma ich umiejętności powinna dać najlepszy efekt. Niestety to teza, która sprawdza się wyłącznie w teorii. Sport nie obraca się bowiem w próżni. Do fizycznej dyspozycji zawodnika dochodzą jeszcze inne elementy, takie jak jego kondycja psychiczna, akceptacja ze strony kolegów czy umiejętność radzenia sobie z rolą rezerwowego. Zdaniem wielu ostatni z tych czynników w przypadku Bartosza Kurka mógł mieć decydujące znaczenie.

O tym, że niezadowolony zawodnik ma destrukcyjny wpływ na zespół, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Raymond Domenech na mistrzostwa świata do RPA zabrał Francka Ribery’ego, który ciągle narzekał, że wystawiany jest na prawym skrzydle, niemogącego poradzić sobie z rolą rezerwowego Thierry’ego Henry’ego oraz rozkapryszonego Nicolasa Anelkę. Mimo że wszyscy zawodnicy już wcześniej dawali trenerowi sygnały, że może być z nimi kłopot podczas turnieju, szkoleniowiec nie potrafił z nich zrezygnować, co zakończyło się ostatecznie kompletną klapą nie tylko sportową, ale też skandalem wizerunkowym, kiedy piłkarze odmówili wyjścia na trening i wystosowali śmieszne oświadczenie.

Przykład piłkarskiej reprezentacji Francji jest oczywiście skrajny, gdyż w tamtym zespole patologii było aż nadto, ale pozwala wyciągnąć jeden istotny wniosek – selekcjoner niecieszący się autorytetem wśród zawodników może zapomnieć o sukcesie. Czy gdyby Domenech zrezygnował z któregoś z gwiazdorów, zyskałby respekt u podopiecznych? Być może i być może także tym kierował się Antiga, pomijając Kurka. Warto pamiętać, że Francuz jest trenerem młodym, a z częścią zawodników, m.in. z pominiętym siatkarzem Lube Banki, zna się jeszcze z czasów wspólnej gry w PGE Skrze Bełchatów. To nie działało na jego korzyść.

Nie zawsze udaje się bowiem przejść z relacji kolega-kolega do relacji kolega-trener. Nie udało się to na przykład Jackowi Gmochowi, kiedy objął reprezentację. Kazimierz Deyna, w przeszłości klubowy kolega aktualnego selekcjonera, zwracał się do niego w niewybredny sposób, co na pewno nie wpłynęło pozytywnie na pozycję trenera w drużynie. Czy zawodnicy będę słuchać poleceń selekcjonera, do którego lider drużyny zwraca się słowami: „Ty mnie nie będziesz, k...a, uczył grać w piłkę”? Trudno w to uwierzyć, ale łatwo się domyślić, że była to jedna z przyczyn niepowodzenia polskich piłkarzy na mundialu w Argentynie w 1978 roku.

To wszystko przykłady ze świata futbolu, ale i w siatkówce nie brakuje przecież podobnych historii. Chociażby ta z kadrą na igrzyska olimpijskie w 1976 roku. Hubert Wagner nie zabrał do Montrealu rozgrywającego Stanisława Gościniaka, etatowego reprezentanta i MVP finałów mistrzostw świata z 1974 roku, gdzie Polacy sięgnęli po złoto. Mimo że sam zawodnik twierdzi, że jego absencja spowodowana była zbliżającym się końcem kariery i problemem z kolanami, szkoleniowiec uważał, że przyczyną był fakt, iż Gościniak nie chciał przyjąć roli rezerwowego, którą wyznaczył mu selekcjoner.

Niezależnie od tego, jakie były przyczyny pominięcia Gościniaka przy powołaniach, kadra Wagnera bez jednego ze swoich liderów wygrała olimpijski turniej, mimo że we wszystkich spotkaniach występował tylko jeden rozgrywający – Wiesław Gawłowski. Drugi – Włodzimierz Sadalski – przed pierwszym meczem doznał kontuzji, ale to nie przeszkodziło reprezentantom Polski w drodze po złoto. Podobnie jak brak w kadrze na mistrzostwa świata w 2006 roku Krzysztofa Ignaczaka. Raul Lozano postawił wtedy na Piotra Gacka i obroniły go wyniki – Polacy zajęli drugie miejsce, przegrywając tylko finałowe starcie z Brazylią.

Libero kadry odniósł się zresztą niedawno do tej sytuacji w felietonie opublikowanym w „Przeglądzie Sportowym”. Pisze w nim, że z jednej strony czuł się niesamowicie zawiedziony, ale z drugiej, po latach, zrozumiał także, że trenerzy wcale nie mają łatwego zadania. Warto przemyśleć te słowa i, przynajmniej na razie, wstrzymać się z ocenami wyboru Antigi. Na osądzenie, czy pominięcie Bartosza Kurka było decyzją trafną, przyjdzie czas po zakończeniu mistrzostw. 
Data: 2014-08-26 godz. 10:10
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl