Historia uczy: Weekend po krakowsku

fot. Wikimedia Commons/Qvidemus

Kraków to jedyne miasto w Polsce, w którym podczas jednego weekendu można wybrać się na aż dwa mecze ekstraklasy.

Wprawdzie rzadko się zdarza, żeby w tej samej kolejce zarówno Cracovia jak i Wisła rozgrywały spotkania u siebie, ale tak właśnie było w minioną sobotę i niedzielę. W odstępie dokładnie 24 godzin po obu stronach Błoń można było zobaczyć dwa widowiska. Które z nich okazało się ciekawsze?

Przed meczem
Sytuacja obu zespołów przez spotkaniami 18. kolejki była zgoła odmienna. Drużyny znalazły się na przeciwległych biegunach i to dosłownie – Wisła zajmowała trzecie miejsce w tabeli, Cracovia również, tyle że od końca. Jakby tego było mało, to przed Pasami stało trudniejsze zadanie. Piłkarze Roberta Podolińskiego musieli się zmierzyć z Jagiellonią Białystok, która zajmowała przed meczem czwarte miejsce w tabeli, podczas gdy Biała Gwiazda podejmowała Lecha Poznań, czyli zespół z pozycji ósmej. Na papierze do ostatnich tegorocznych spotkań u siebie z większym spokojem podchodzić mogli zawodnicy Wisły, tym bardziej, że w poprzednich meczach zanotowali remis i zwycięstwo. Pasy przegrały natomiast dwa spotkania z rzędu – najpierw u siebie z Górnikiem Zabrze, a później z Legią w Warszawie. 

Przebieg meczów
Spotkanie przy ul. Kałuży rozpoczęło się bardzo spokojnie. W pierwszych minutach częściej przy piłce była Cracovia, ale nie wynikało z tego nic pozytywnego – piłkarze Roberta Podolińskiego nie potrafili stworzyć sobie groźnej sytuacji do zdobycia gola. Premierowy kwadrans upłynął pod znakiem kilku fauli gości, dwóch rzutów wolnych dla gospodarzy i kornera dla Jagielloni.
***
Pierwsze minuty meczu przy Reymonta to kilka chwil wzajemnego „badania się” obu zespołów. Już w 8. minucie Wisła wykorzystała jednak pierwszą nadarzającą się okazję. Po podaniu Sarkiego Białą Gwiazdę na prowadzenie wyprowadził Łukasz Burliga. Trudno jednak powiedzieć, żeby gospodarze dominowali przez pierwszy kwadrans. Lech także groźnie atakował, ale na razie obrońcom Wisły udawało się zażegnywać niebezpieczeństwo pod własną bramką.
***
W 18. minucie pierwsza groźna sytuacja przy Kałuży. Z dystansu uderzał Romanchuk, ale jego strzał był minimalnie niecelny i kibice Pasów mogli odetchnąć z ulgą. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Cracovia omal nie straciła gola, na trybunie największych fanatyków gospodarzy pojawił się wielki transparent z wizerunkiem Józefa Kałuży. Duży plus za tę oprawę i pamięć o jednej z najwybitniejszych postaci w historii klubu. Drugie piętnaście minut meczu Pasów to ligowa mizeria, do której kibice gospodarzy zdążyli już w tym sezonie przywyknąć. Cracovia się starała, ale na chęciach się kończyło. Jej akcje zatrzymywali dosyć agresywnie nastawieni goście, najczęściej faulując rywali. Dwukrotnie pomógł im… sędzia Szymon Marciniak, który przypadkowo odbijał piłkę w momencie, kiedy gospodarze wychodzili z akcją. W klasyfikacji przechwytów byłby z pewnością wysoko.
***
Drugie piętnaście minut w wykonaniu Wisły i Lecha było zdecydowanie słabsze. Mnożyły się niedokładności oraz faule i kibice nie zobaczyli praktycznie żadnej bramkowej okazji. Biała Gwiazda wydawała się zadowolona z prowadzenia i czekała na możliwość przeprowadzenia szybkiej kontry.
***
Wypadałoby coś napisać o ostatnim kwadransie pierwszej połowy meczu Cracovia-Jagiellonia, ale z pustego to i Salomon nie naleje. Na boisku nie działo się nic, czyli zwyczajna ligowa młócka. Piłkarze młócili i młócili, ale widać było, że z tej mąki chleba nie będzie. Do przerwy przy Kałuży emocje jak na grzybach. Nawet jednego podgrzybka! Celnych strzałów na bramkę nie stwierdzono.
***
Przy Reymonta niewiele lepiej. Tempo meczu wyraźnie siadło i choć do przerwy pozostawało jeszcze kilkanaście minut, mogło się wydawać, że piłkarze myślami są już w ciepłej szatni. W 38. minucie groźnie na bramkę uderzał Pawłowski, ale ze strzałem w środek bramki problemów nie miał tylko Michał Buchalik. Wisła oddała inicjatywę i piłkę Kolejorzowi, niestety piłkarze Macieja Skorży nie wyglądali na graczy, którzy potrafiliby zrobić z niej użytek. Przynajmniej w tej części spotkania…
***
Początek drugiej połowy meczu przy Kałuży przyniósł nadzieję na emocje. Już w 48. minucie wydawało się, że zawodnicy oddadzą wreszcie upragniony strzał na bramkę, kiedy Maciej Gajos stanął oko w oko z Krzysztofem Pilarzem, lecz pomocnik gości zdecydował się podać do kolegi. Zrobił to jednak tak niedokładnie, że nic z tego nie wyszło. W 58. minucie w końcu nastąpił ten wiekopomny moment. Z rzutu wolnego na bramkę uderzył Damian Dąbrowski i trafił! Oczywiście nie do siatki, a w ręce bramkarza, ale można było w końcu zaprotokołować pierwszy celny strzał. Tyle tylko, że lepiej dla Cracovii byłoby chyba, gdyby pomocnik w bramkę nie trafił, bo po wykonanym przez niego rzucie wolny Jagiellonia wyszła z szybką kontrą, którą na bramkę zamienił Mateusz Piątkowski. Od 59. minuty przy Kałuży 1:0 dla gości.
***
Druga połowa na stadionie Wisły znowu mogła rozpocząć się świetnie dla gospodarzy. Po ładnej akcji w 49. minucie na bramkę uderzał Semir Stilić. Mimo że miał piłkę ułożoną na swojej lepszej, lewej nodze, przeniósł ją wysoko nad poprzeczką. Na bramkę kibice nie musieli jednak czekać zbyt długo. W 54. minucie wyrównał Tomasz Kędziora. Przy Reymonta mieliśmy więc na razie bramkowy pojedynek prawych obrońców. Po stracie gola Biała Gwiazda wyraźnie się pogubiła, ale Kolejorz nie potrafił jeszcze tego wykorzystać.
***
W 68. minucie meczu przy Kałuży powinno być już 2:0 dla Jagiellonii. Przed świetną szansą stanął Przemysław Frankowski, ale jego strzał głową z najbliższej odległości był niecelny. Chwilę później w zamieszaniu podbramkowym padło wyrównanie. Wzdłuż bramki uderzył Marcin Budziński, nogę dołożył Deniss Rakels i było 1:1. W 71. minucie Łotysz mógł wyprowadzić Pasy na prowadzenie, ale jego strzał głową fantastycznie wybronił Drągowski. Na stadionie Cracovii w końcu coś zaczęło się dziać.
***
W tym samym momencie, kiedy przy Kałuży mecz zaczął się rozkręcać, na stadionie Wisły też zrobiło się ciekawie. Przede wszystkim dla gości, bo czerwoną kartkę po wejściu w nogi rywala otrzymał Donald Guerrier. Czy faul Haitańczyka był na tyle ostry, by groziło za niego wykluczenie? Wydaje się, że nie, ale sędzia Bartosz Frankowski decyzję podjął natychmiastowo. Lech zwietrzył szansę na wygraną. W 73. minucie do siatki trafił Zaur Sadajew, ale zdaniem sędziego liniowego był na pozycji spalonej. 
***
Ostatni kwadrans meczu po drugiej stronie Błoń to ataki Cracovii, która za wszelką cenę chciała zgarnąć komplet punktów. W końcowych fragmentach emocji było znacznie więcej niż w pierwszej części meczu, niestety kibice zgromadzeni na stadionie nie zobaczyli już bramek. Pasy zremisowały u siebie 1:1, co uznać trzeba za wynik całkiem niezły, zważywszy na przeciętną grę piłkarzy Podolińskiego.
***
Ostatni kwadrans przy Reymonta mógł rozpocząć się wyśmienicie dla Wisły, która wcale nie zamierzała wyłącznie bronić remisu. W 76. minucie przed świetną szansą stanął Stilić, ale jego strzał wybronił rodak – Jasmin Burić. Chwilę później gola zdobyć mógł Darko Jevtić, ale w stuprocentowej sytuacji przestrzelił. Mecz wyraźnie się otworzył i kwestią czasu wydawała się bramka dla któregoś z zespołów. Tak właśnie stało się w 83. minucie. Do siatki trafił Sadajew, tym razem już prawidłowo i Lech wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do ostatniego gwizdka.

Po meczu:

1. Wynik sportowy
Jednopunktową zdobycz Cracovii ocenić trzeba pozytywnie. Pasy mierzyły się z rywalem spisującym się w tym sezonie zdecydowanie lepiej. Mimo że to Jagiellonia miała więcej klarownych sytuacji – trzy – piłkarze Podolińskiego dowieźli remis do końcowego gwizdka i przerwali passę dwóch porażek.

***
Wynik Wisły ocenić trzeba zdecydowanie gorzej. Piłkarze Franciszka Smudy ponieśli porażkę, mimo że rywalizowali z zespołem zajmującym niższe miejsce w tabeli, który w dodatku na wyjazdach spisywał się dotąd słabo. Przegrana była wprawdzie minimalna, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Biała Gwiazda kończyła mecz w pełnym składzie, zachowałaby chociaż jeden punkt.

2. Poziom meczu
Mecz przy Kałuży nie stał niestety na zbyt wysokim poziomie. Składnych akcji było jak na lekarstwo, dużo było natomiast fauli i niecelnych zagrań, co nie pozwala wystawić wysokiej oceny temu spotkaniu.

***
Na Reymonta pod względem poziomu piłkarskiego nieco lepiej, choć też nie był to szczyt finezji, nawet jak na polską ligę. Wydawało się, że drużyny takie jak Wisła czy Lech, które potrafią składnie i szybko wymienić kilka podań, powinny zaserwować kibicom świetne widowisko. Było nieźle, jednak do miana spektaklu sporo zabrakło.

3. Emocje
Pierwsza połowa meczu Cracovia-Jagiellonia to kompletna nuda i w głównej mierze właśnie to zadecydowało o niskiej ocenie końcowej. W drugiej połowie gra obu zespołów wyraźnie się ożywiła, piłkarze zaczęli stwarzać okazje i pod względem emocji było nieźle, choć do rozgrzania kibiców w pełni sporo jednak zabrakło.

***
Ze spotkaniem Wisły z Lechem było podobnie. Pierwsza połowa wyraźnie słabsza – oprócz bramki w pierwszych minutach na boisku nie działo się zbyt wiele. W drugiej części gry emocje, także te negatywne, były większe, a oba zespoły grały zdecydowanie bardziej otwarcie, dzięki czemu stwarzały więcej klarownych okazji. Atmosfera była gorąca. W tym meczu padło też więcej goli.

4. Doping
Na stadionie przy ulicy Kałuży zjawiło się nieco ponad 4,5 tysiąca widzów. To najgorszy wynik Pasów w tym sezonie, ale trzeba przyznać, że fani głośno dopingowali swoją drużynę od pierwszej do ostatniej minuty. Niestety już jedne z pierwszych przyśpiewek to wulgarne słowa pod adresem rywali, co musi obniżyć ocenę. Było to o tyle dziwne, że na meczu nie byli obecni kibice Jagiellonii. Na plus zaliczyć trzeba z kolei oprawę poświęconą Józefowi Kałuży, która wyglądała imponująco. Ostateczna ocena 3,5 wydaje się być najbardziej odpowiednia.

***
Przy Reymonta doping był głośniejszy, ale nie mogło być inaczej, skoro na trybunach zjawiło się prawie cztery razy więcej kibiców. Byli też przyjezdni, czyli fani Lecha wraz z kibicami Cracovii, z którą Kolejorz ma zgodę. Mimo obecności kibiców rywali na trybunach, początkowo fani Białej Gwiazdy skupiali się przede wszystkim na dopingowaniu swoich ulubieńców. Nie trwało to jednak długo. W dalszych fragmentach meczu bardzo często w wulgarny sposób odnosili się do grupy przyjezdnych. Ci nie pozostawali jednak dłużni i już od pierwszych minut prowokowali do takich przyśpiewek, chyba nawet częściej prowadząc negatywny doping. Kibice Wisły nie przygotowali większej oprawy, nie licząc żartobliwego transparentu rozpostartego przed rozpoczęciem meczu („Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? Same dobre chłopaki”), ale ze względu na większą liczebność ich doping był intensywniejszy. Ocenia minimalnie wyższa.

5. Najlepszy wśród gospodarzy
Wskazanie najlepszego piłkarza w szeregach Cracovii nie było łatwe. Postanowiłem wyróżnić Dariusza Zjawińskiego, bo choć gola nie strzelił, harował na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Sprawiał wiele kłopotów obrońcom Jagiellonii, którzy często go faulowali. Był aktywny z przodu, ale często cofał się także po piłkę w głąb pola, inicjując ofensywne akcje Pasów. Ambicji w tym spotkaniu odmówić mu nie wolno.

***
Najlepszy zawodnik w szeregach gospodarzy mógł być tylko jeden – to Arkadiusz Głowacki. Stoper Wisły był w meczu z Lechem praktycznie nie do przejścia, często rozbijając ataki gości. Mimo że Biała Gwiazda straciła dwa gole, to właśnie kapitana drużyny uznać trzeba za najlepszego na murawie. Widać, jak wiele jego obecność znaczy dla zespołu z Reymonta.

6. Zawodnik meczu
Piłkarzem meczu uznać należy Mateusza Piątkowskiego, strzelca gola dla Jagiellonii. To głównie dzięki jego umiejętności przetrzymywania piłki goście stwarzali zagrożenie pod bramką Pilarza. Jego postawę chwalił na pomeczowej konferencji trener rywali, Robert Podoliński, który pracował z nim w Dolcanie Ząbki. - Widać, że ten zawodnik nie znalazł się w ekstraklasie przypadkowo  - ocenił szkoleniowiec Pasów. Z wysokości trybun widać było, że to zawodnik, który potrafi zrobić różnicę.

***
Przy Reymonta najlepszą partię rozegrał Szymon Pawłowski. Skrzydłowy gości był bardzo aktywny i popisał się kilkoma świetnymi dryblingami i przede wszystkim podaniami. Sam też był bliski strzelenia gola, ale w pierwszej połowie w dogodnej sytuacji uderzył wprost w Buchalika. To właśnie jego rajd zapoczątkował akcję, po której do siatki trafił Tomasz Kędziora, wyrównując wynik meczu.

CRACOVIA WISŁA KRAKÓW
3 Wynik sportowy* 1,5
2 Poziom meczu* 3
2 Emocje* 3,5
3,5 Doping* 4
2,63 Średnia ocen 3
4 563 Liczba widzów 17 263
(30,39% pojemności stadionu) (52,11% pojemności stadionu)
Dariusz Zjawiński Najlepszy wśród gospodarzy Arkadiusz Głowacki
Mateusz Piątkowski Zawodnik meczu Szymon Pawłowski
*-wszystkie oceny w skali 1-5


Data: 2014-12-09 godz. 12:31
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl