O tym pisała prasa: Niewinne okrzyki!

fot. morguefile.com/xandert

17 marca 1933 roku „Express Ilustrowany” - poranny, przytaczał najpopularniejsze okrzyki stadionowe. Zastanawiając się przy okazji kto ponosi za nie winę.

„Zaczęło się od „niewinnych” okrzyków „Kalosz” - oto najpopularniejsze wyrażenie ma określenie niezadowolenia z rozstrzygnięć arbitra. Potem dołączono dowcipniejsze zalecane pod adresem pana gwizda, coś w rodzaju „dojenia kanarków”, „skubania śledzi” itp.. Mózgi gawiedzi siliły się, by wynaleźć coś, coby specjalnie dopiekło sędziemu. Były i inne „sympatyczne” okrzyki, które ze zrozumiałych względów drukowane być nie mogą. Nie tylko ze wzgledów cenzuralnych. Nie każdy to potrafi brać „to” do ust. Rzecz smaku i upodobania. Najwyższa magistratura piłkarstwa naszego P.Z.P.N. wydała nawet specjalne przepisy, mające na celu usuniecie z widowni osobników wnoszących wrogie okrzyki przeciw arbitrowi. Wydał więc powyższą uchwałę i kazał wydrukować i pomieszać na trybunach i w miejscach widocznych „na stojakach”. No i wszystko zadowolone. Uchwale stało się zadość, teorja jest. A w praktyce „drą” się coraz więcej, nawet biją. I nikogo za to z boiska nie usunięto. Ale przepis jest. Jak wstrzymać grożące sportowi niebezpieczeństwo? Oto pytania, na które szukać należy odpowiedzi. I musi się znaleźć! Im prędzej, tem lepiej i łatwiej.”
Data: 2015-03-17 godz. 17:25
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl