fot. Wikipedia.org
11 lipca 1971 roku na wypełnionym po brzegu stadionie w Rybniku zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Jerzy Szczakiel i Andrzej Wyglenda triumfowali w Mistrzostwach Świata Par na żużlu.
Była to druga edycja imprezy. Premierowe zawody odbyły się rok wcześniej w Manchesterze i zakończyły się zwycięstwem nowozelandzkiej pary Roonie Moore-Ivan Mauger. Ci sami zawodnicy uchodzili za faworytów w Rybniku. Mauger był żywą legendą speedwaya. Na swoim koncie miał już trzy tytuły indywidualnego mistrza świata. W turnieju półfinałowym w parze z Barry Brigsem nie dał szans konkurencji.
Finał należał jednak do Polaków, choć do końca ważyły się losy występu Szczakiela. Wielu ekspertów uważało, że partnerem Wyglendy powinien być jego kolega z ROW Rybnik Antoni Woryna. Ostatecznie postawiono na niespełna 22-letniego żużlowca Kolejarza Opole, który w duecie z Wyglendą dominował przez całe zawody. Obaj mieli świetnie przygotowane i dopasowane do toru maszyny. Szczakiel wszystkie biegi rozpoczynał z teoretycznie gorszych zewnętrznych pól, ale dobrze znał rybnicki obiekt, przez co miał rozpracowaną jazdę po szerokim łuku. Polacy dokonali nie lada wyczynu - wszystkie biegi wygrali podwójnie! Z kompletem punktów sięgnęli po tytuł mistrzów świata. Faworyzowani Nowozelandczycy stracili do „Biało-Czerwonych” aż 5 punktów. Na trzecim stopniu podium uplasowali się Szwedzi (22 punkty).
Dla Szczakiela złoto z parach było pierwszym poważnym sukcesem na arenie międzynarodowej. Dwa lata później powtórzył swoje osiągnięcie, ale w zawodach indywidualnych. Został pierwszym polskim, „samodzielnym” mistrzem globu. I znowu w pokonanym polu pozostawił wielkiego Maugera. Po 20 biegach obaj zgromadzili 13 punktów. W dodatkowym biegu Nowozelandczyk zaspał na starcie, gonił i wściekle atakował Polaka, przez co upadł. Szczakiel niezagrożony dojechał do mety, podnosząc rękę w geście triumfu.