W górach jest wszystko co kocham... Opowieść o Wandzie Rutkiewicz

"Gdyby najkrócej określić to, co właściwie wciąż ciągnie mnie w góry, to jest to – przyjemność. Przyjemność pojawia się wtedy, gdy nie myśli się jedynie o wejściu na wierzchołek, ale gdy np. idąc po lodowcu, człowiek zaśpiewa, zaśmieje się, czy zrobi komuś jakiś kawał. Jest też w górach tyle piękna i w tylu postaciach, że trudno to wyrazić. Jest to urlop od spraw codziennych i oddalenie się od nich, choć nie oznacza to ucieczki, a tylko potrzebny względem nich dystans." Wanda Rutkiewicz

Wanda Rutkiewicz kobieta, której nie trzeba przedstawiać. Jedna z najlepszych himalaistek świata. Jako pierwsza kobieta na świecie zdobyła szczyt K2, zaś jako trzecia kobieta na świecie i pierwsza Europejka stanęła na Mount Everest, najwyższym szczycie Ziemi.

Z zawodu była elektronikiem, pracowała w Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych we Wrocławiu oraz w Instytucie Maszyn Matematycznych w Warszawie. Sport był jej pasją od lat najmłodszych. Jednak nie od zawsze była to wspinaczka. Ukochaną dyscypliną młodej Wandy Rutkiewicz była siatkówka. Była zawodniczką I-II ligowej drużyny, a nawet miała zostać reprezentantką Polski. Poza siatkówką również biegała, rzucała dyskiem i oszczepem, pchała kulą, skakała wzwyż, w późniejszych latach odnosiła drobne wyniki w rajdach samochodowych.

Po raz pierwszy ze wspinaniem miała kontakt w Rudawach Janowickich. W 1962 roku ukończyła kurs Szkoły Taternictwa na Hali Gąsienicowej. Od tej pory zaczęła się przygoda Wandy Rutkiewicz z Tatrami, a co za tym idzie również z górami coraz wyższymi. W latach 1964-65 wspinała się w Alpach Zillertalskich. W 1967 roku wraz z Haliną Krüger-Syrokomską przeszła wschodnią ścianę Aiguille du Grépon, było to pierwsze przejście kobiece. Rok później w tym samym towarzystwie pokonała wschodni filar Trollryggen w Norwegii, również było to pierwsze wejście kobiece. Kilka lat później do jej osiągnięć dołączyły: w 1973 roku drugie kobiece wejście na Eiger, pierwsze kobiece przejście zimą północnego filaru Matternhornu w 1978 roku. W 1968 roku brała udział w wyprawie w góry Norwegii, gdzie w zespole kobiecym dokonała pierwszego kobiecego wejścia filarem wschodnim na Trollryggen.

Jednak największe sukcesy przyniosły jej wyprawy w najwyższe góry. Wejście na Pik Lenina (7134 m) w 1970 roku, dwa lata później Hindukusz z wejściem na Noszak. W 1975 roku osiągnęła jeden ze swoich życiowych sukcesów: pierwsze wejście na Gasherbrum III (7952 m) - najwyższy z siedmiotysięczników i najwyższy z dziewiczych wówczas szczytów świata. Był to polski kobiecy rekord wysokości. 16 października 1978 dokonała rzeczy niesamowitej. Zdobyła szczyt Mont Everest. Tym samym była trzecią kobietą świata na najwyższym szczycie globu i pierwszą Europejką. Tego samego dnia na stolicę Piotrową został wybrany Karol Wojtyła. Kilka lat później podczas spotkania z Wandą Rutkiewicz Papież powiedział: "Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko".

15 lipca 1985 roku Wanda Rutkiewicz stanęła na szczycie Nanga Parbat (8501 m), było to pierwsze wyjście czysto kobiece. 23 czerwca 1986 niemożliwe stało się możliwe, Wanda Rutkiewicz jako pierwsza kobieta i pierwszy Polak zdobyła szczyt K2. Kolejnym zdobytym przez Wandę ośmiotysięcznikiem miała być Kanczendzonga. 12 maja 1992 roku Wanda Rutkiewicz i kierujący wyprawą meksykanin Carlos Carsolio ruszyli w stronę szczytu. Osłabiona Polka została z tyłu, meksykanin samotnie wszedł na szczyt. W drodze powrotnej 12 maja około 20.00 spotkał Wandę Rutkiewicz, która szykowała się do noclegu, pomimo braku śpiwora, namiotu, gazu, jedzenia nie uległa namowom kolegi na powrót i została w miejscu planowanego noclegu. Następnego dnia około godziny 11:00 nastąpiło gwałtowne załamanie pogody. Carlos czekał na Wandę najpierw 12 godzin w czwartym obozie, potem dwa dni w drugim. Pozostawił dla niej brakujące rzeczy, jednak nigdy po nie nie wróciła...

Pozostaje pytanie dlaczego tak doświadczona himalaistka jak Wanda Rutkiewicz postąpiła tak nierozsądnie jakby to była jej pierwsza wyprawa? Jak twierdzą doświadczeni himalaiści i specjaliści od medycyny górskiej decydująca mogła tu być zła ocena własnych możliwości. Mógł ją spowodować charakterystyczny dla osób przebywających dłuższy czas na dużych wysokościach obrzęk mózgu. Jedno jest pewne Wanda Rutkiewicz zginęła robiąc coś co kochała najbardziej.

Data: 2012-12-05 godz. 06:05
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl