Sport w służbie polityki

Wyścig Pokoju był jedną z największych sportowych imprez w czasach PRL-u. Dla kolarzy stających na starcie zawodów liczył się przede wszystkim dobry wynik. Dla organizatorów ważniejsze było zupełnie co innego – propagowanie poprzez sport socjalistycznej ideologii. Szczegółowo opisuje to Jakub Ferenc w książce „Sport w służbie polityki. Wyścig Pokoju w latach 1948-1989".

"W tej pięknej imprezie jak zwykle nie będzie pokonanych, będą zwycięzcy i ci, którym tym razem nie udało się zwyciężyć". To zdanie pochodzące z Polskiej Kroniki Filmowej doskonale oddaje charakter Wyścigu Pokoju. Sportowa rywalizacja nie była dla organizatorów najważniejsza. Ważne było współuczestnictwo zawodników, które miało być wyrazem przyjaźni pomiędzy narodami, najczęściej obozu socjalistycznego. Inaczej ideę wyścigu pojmowali kolarze i kibice, a najlepszym tego dowodem jest anegdota o słynnej pompce Stanisława Królaka, którą to miał pobić zawodników radzieckich podczas zawodów w 1956 r. Był to dla Polaków wyraz odwagi i uosobienie niechęci rodaków wobec „bratniego narodu".

Pomimo politycznego charakteru, Wyścig Pokoju cieszył się w PRL-u ogromnym zainteresowaniem. Trudno jednak się temu dziwić, gdyż w szarej rzeczywistości Polski tamtego okresu było to wydarzenie wyjątkowe. Poza tym o dużą frekwencję na trasie wyścigu dbały władze. Zwalnianie uczniów z zajęć, żeby mogli wspomóc widownię zawodów, było na porządku dziennym.

O tym wszystkim w swoim dziele pisze Jakub Ferenc. Poza wstępem, gdzie przytoczył historyczny zarys związków polityki ze sportem, reszta wydawnictwa to szczegółowy opis okoliczności, jakie towarzyszyły wyścigowi. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy sportowa rywalizacja może być w dużym stopniu wykorzystywana politycznie, to straci je z pewnością po przeczytaniu „Sportu w służbie polityki". Dobitnym przykładem stopnia upolitycznienia tej imprezy jest wyścig z roku 1986. W tym samym roku miał miejsce wybuch w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Komunistyczne władze, chcąc udowodnić całemu światu, że nic groźnego się nie stało, rozpoczęły trasę Wyścigu Pokoju z Kijowa, odległego od miejsca wybuchu (o 134 km). Stanowiło to realne zagrożenie zdrowia kolarzy, ale polityczna racja okazała się wtedy ważniejsza. Zawodnicy zostali zmuszeni do startu.

Autor w książce zawarł jeszcze kilka podobnych historii. Na pewno warto sięgnąć po pozycję wydawnictwa TRIO z 2008 r., gdyż jest to jedna z najlepszych książek opisujących Wyścig Pokoju. O ile wysiłki organizatorów nie zawsze kończyły się sukcesem, to sam opis słabo znanych dotąd okoliczności imprezy, stanowi niezwykle ciekawą lekturę.

Data: 2013-02-26 godz. 07:00
Pobrano ze strony: www.sportowahistoria.pl