Podwójne życie szablisty

2015-11-18, 08:36   A A A   drukuj   Michał Hasik

fot. pixabay.com/stevepb
W 1967 roku Międzynarodowa Federacja Szermiercza uznała go za szablistę wszechczasów. Przez starsze pokolenie kojarzony jest jednak nie przez pryzmat swoich dokonań sportowych, a prowadzonej równolegle działalności wywiadowczej. Jaki naprawdę był Pawłowski? Dlaczego współpracował z Amerykanami? Wokół jego sylwetki narosło wiele podejrzeń i niedomówień.

W czerwcu 1975 roku opinia publiczna dowiedziała się o trwającym procesie Jerzego Pawłowskiego, najwybitniejszego polskiego szablisty. Informację jako pierwszy przekazał dziennik „Trybuna Ludu”.  Wiadomość zszokowała wszystkich – znajomych, kibiców oraz kolegów Pawłowskiego z szermierczych hal. Oskarżony był postacią znaną, ówczesnym „celebrytą”. Bywał na salonach, przyjaźnił się z elitami politycznymi i kulturalnymi. Nikt nie spodziewał się, że przebywający często za granicą Pawłowski może być szpiegiem, a już na pewno nie to, że jego flirt z wywiadem trwa ponad 25 lat!

Na początku działał pod pseudonimem „Papuga”, a jego zleceniodawcą był Urząd Bezpieczeństwa. Pawłowski infiltrował środowisko sportowców, donosił na swoich kolegów, często bardzo bliskich. Lista ofiar jest długa - spiker Jan Ciszewski, lekkoatletka Irena Kirsztenstein (później Kirsztenstein-Szewińska), koszykarz Legii Warszawa Włodzimierz Trams, sekretarz PZPN Piotr Śniadowski czy trener „królowej sportu” Tadeusz Kępka, to tylko nieliczni. Donosów było znacznie więcej. Przełożeni nie mogli nachwalić zaangażowania swojego pracownika. Współpraca z UB trwała ponad dziesięć lat. Co ciekawe, Pawłowski nigdy nie wzbudził jakichkolwiek podejrzeń. Był bardzo przezorny, a w swojej działalności donosicielskiej zachowywał daleko idącą ostrożność.

W 1964 roku szablistę wzięli na cel Amerykanie. Od dłuższego czasu śledzili jego „poczynania”, uznali go za idealnego łącznika między Waszyngtonem, a Warszawą. Pierwsze spotkanie odbyło się w Nowym Jorku. Pawłowski szybko podjął decyzję o współpracy, na co mogła wpłynąć informacja o rzekomej zdradzie szykowanej przez jego ówczesnego pracodawcę. Szablista przyjął pseudonim „Paweł”.  Zmieniło się infiltrowane przez niego środowisko. Miał obserwować wojskowych, a  dodatkowo przyglądać się wyrzutniom rakiet w odwiedzanych jednostkach. Kontakty z amerykańskim wywiadem odbywały się podczas zagranicznych wojaży polskiego sportowca. Pawłowski każdorazowo pobierał kwotę 100 dolarów. Przez kilka lat uzbierała się suma 1850 dolarów. Jak na owe czasy była to kwota ogromna, jednak patrząc na nią przez pryzmat zdrady kraju, wydaje się zdecydowanie za niska.

Po czterech lata Polak otrzymał propozycję pozostania w Stanach Zjednoczonych. Odmówił. Powodem takiej decyzji nie były pobudki patriotyczne, a sportowe ambicje. Stały pobyt zza oceanem oznaczałby koniec marzeń o medalu olimpijskim w Meksyku.  Z igrzysk wrócił z upragnionym złotym krążkiem w turnieju indywidualnym. W dalszym ciągu był kuszony emigracją i znowu odmówił, gdyż nie chciał wywoływać skandalu. W międzyczasie wstąpił w szeregi PZPR, dzięki czemu zyskał dostęp do wielu cennych informacji. Opierał się naciskom Amerykanów nawet wtedy, gdy był pewny, że polski kontrwywiad wykrył jego „zagraniczną” działalność.  Nie skusił go nawet czek na 1 500 000 dolarów oferowany przez pisarza Jerzego Kosińskiego, za które Pawłowski miał założyć trzy kluby szermiercze w Kanadzie.

Sprawa sądowa odbyła się błyskawicznie, a ustalony wyrok był niezwykle surowy - 25 lat więzienia, 10 lat pozbawienia praw publicznych i konfiskatę mienia w całości. Wyszedł po dziewięciu latach z powodu złego stanu zdrowia. Kilka miesięcy później został ułaskawiony przez Radę Państwa. Nie darowano mu tylko 10 lat pozbawienia praw publicznych, które zaczęły biec od jego zwolnienia z zakładu karnego. Znowu upomnieli się o niego Amerykanie. Chcieli go wymienić na polskich agentów. Pawłowski jako jedyny odmówił wyjazdu z kraju na stałe. Wrócił do Polski z żoną, za co został nagrodzony przez Radę Państwa darowaniem reszty kary z 25-letniego wyroku. W późniejszych latach doświadczył wiele przykrości z powodu swojej przeszłości. Odwrócili się od niego znajomi, przyjaciele oraz środowisko sportowe. Zawodowego uprawiania sportu zabroniły mu polskie władze szermiercze. Pod koniec życia zajął się malarstwem – głównie pejzażowym, a także bioenergoterapią. Zmarł w 2005 roku w Warszawie.

Napisał autobiografię „Spowiedź szablisty wszech czasów – agenta CIA”, w której rozprawia się z plotkami i niedomówieniami, które narosły wokół jego osoby. Prawda jak zwykle tkwi gdzieś po środku.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.