Reprezentacja Polski w Mistrzostwach Świata (część 1)

2015-01-10, 08:45   A A A   drukuj   Rafał Pawleta

fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Nasza przygoda z najważniejszą imprezą piłkarską na świecie rozpoczęła się jeszcze przed wojną, dokładnie 15 października 1933 roku w Warszawie, gdzie przegraliśmy z reprezentacją Czechosłowacji 1:2 w ramach eliminacji do finałów II MŚ rozgrywanych we Włoszech rok później. 

Pierwszą bramkę dla Polski zdobył z rzutu karnego Henryk Martyna w 52 minucie gry. Do rewanżowego spotkania planowanego na 15 kwietnia 1934 roku nie przystąpiliśmy… Na wyjazd nie zezwoliło Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Decyzja miała niewątpliwie charakter polityczny, chodziło o trwający od kilkunastu lat konflikt terytorialny dotyczący Zaolzia. Nasza premiera w najważniejszych rozgrywkach piłkarskich na świecie miała więc wyraźny podtekst polityczny… Niespełna rok później nasi rywale osiągnęli ogromny sukces zdobywając tytuł wicemistrzów świata! Nasi południowi sąsiedzi ulegli wówczas po niezwykle dramatycznym finale reprezentacji gospodarzy, czyli Włochom 1:2, a mecz trzeba było przedłużać o dogrywkę. Piłkarze Czechosłowaccy mieli wtedy znakomity zespół ze światowej sławy bramkarzem Planicką i napastnikiem Nejedly’m na czele.

W eliminacjach do finałów III MŚ rozgrywanych we Francji w 1938 r. los skojarzył nas z Jugosławią. 10 października 1937 r. w stolicy kraju rozgromiliśmy naszych rywali 4:0! Reprezentacja Jugosławii była wówczas dość solidnym zespołem europejskim. Dość powiedzieć, że w I MŚ rozgrywanych w dalekim Urugwaju w 1930 r. zdobyła wspólnie z Amerykanami brązowy medal. Nam jednak pojedynki z tym rywalem wychodziły wówczas wyjątkowo dobrze i przeważnie wygrywaliśmy. Tak było i tym razem. W rewanżu rozegranym w Belgradzie 3 kwietnia 1938 r. mogliśmy sobie pozwolić na nikłą porażkę 0:1 i cieszyć się pierwszym historycznym awansem do finałów MŚ! 

W tym miejscu należy się krótkie wyjaśnienie dlaczego zabrakło nas w premierowych MŚ rozgrywanych w dalekim Urugwaju. Otóż zaważyły przede wszystkim względy finansowe. Z tych samych powodów do Ameryki Południowej wybrały się zaledwie cztery ekipy z Europy – wspomniana już wcześniej Jugosławia oraz Belgia, Francja i Rumunia. Z tych czterech drużyn wymierny sukces udało się osiągnąć jedynie tym pierwszym. 

Po historycznym sukcesie z reprezentacją Jugosławii znaleźliśmy się po raz pierwszy na Mistrzostwach Świata! Na awans czekaliśmy więc znacznie krócej niż w przypadku Mistrzostw Europy. Regulamin imprezy rozgrywanej tym razem we Francji przewidywał system pucharowy, czyli przegrywający odpada. To bardzo emocjonujący system dla kibiców - nie można w nim przecież pozwolić sobie na odpuszczenie jakiegoś spotkania, ale dla piłkarzy jest bardzo brutalny. Reprezentacja przegrywająca pierwsze swoje spotkanie od razu żegna się z imprezą. Jeśli mecz zakończył się wynikiem remisowym i po dogrywce również nie nastąpiło rozstrzygnięcie rywalizację powtarzano kilka dni później. W pierwszej rundzie, czyli 1/8 finału takie zdarzenie miało miejsce dwukrotnie – spotkania: Niemcy-Szwajcaria oraz Kuba-Rumunia. 

Podczas pierwszego naszego pobytu na MŚ los nie był dla nas łaskawy… W 1/8 finału przydzielił nam bowiem za rywala reprezentację Brazylii. To jedyna ekipa, która uczestniczyła we wszystkich dotychczasowych finałach MŚ i pięciokrotnie zdobywała tytuł mistrzowski czego nie dokonał żaden inny zespół. W jej szeregach zawsze roiło się od gwiazd i nieraz ciężko było wybrać optymalny skład z powodu wielkiego bogactwa klasowych zawodników. W 1938 roku największą bez wątpienia gwiazdą ich zespołu był napastnik Leonidas, który okazał się wówczas najlepszym strzelcem całych mistrzostw – 7 bramek i jedną z największych gwiazd imprezy. W spotkaniu z naszą reprezentacją błysnął zresztą wielką formą strzelając trzy bramki. W tym meczu okazał się jednak ktoś od niego jeszcze lepszy… Tym Kimś był Ernest Wilimowski, fenomenalny napastnik reprezentacji naszego kraju. Nasz Ezi bo taki nosił przydomek strzelił bowiem aż cztery bramki co w historii MŚ nie zdarzało się zbyt często. Dość powiedzieć, że w całej historii tej imprezy taka sztuka udała się zaledwie sześciu graczom. Absolutnym rekordzistą jest Rosjanin Oleg Salenko, który na mundialu w USA w 1994 roku strzelił Kamerunowi pięć bramek. Ernest Wilimowski był tym pierwszym, który dokonał tego niecodziennego strzeleckiego wyczynu i na zawsze tym samym przeszedł do historii.

Mecz z reprezentacją Brazylii był z pewnością jednym z najbardziej dramatycznych w całej naszej historii. Ostatecznie zakończyliśmy go porażką 5:6 po dogrywce. Nasz przeciwnik zajął w mistrzostwach 3. miejsce, zdobywając brązowy medal po zwycięstwie nad Szwedami 4:2. Kto wie jakby zakończył się ich udział w światowym czempionacie gdyby nie absencja (spowodowana kontuzją) ich największej gwiazdy Leonidasa w meczu półfinałowym z późniejszym triumfatorem mistrzostw – Włochami. 

Zdjęcie dzięki uprzejmości Narodowego Archiwum Cyfrowego.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.