ISSN
Sportowa Historia

Rycerze królowej sportu

2017-05-05, 15:06   A A A   drukuj   Mateusz Perowicz

fot. WikimediaCommons/Mk2010
Było ich 300. Cechowali się niezwykłą wytrwałością, niezłomnością i determinacją. Zapisali się w historii odnosząc pasmo spektakularnych zwycięstw. Dzięki czemu uchodzą dziś za formację legendarną.

Wbrew pozorom nie jest to opowieść o Spartanach i ich wodzu Leonidasie. Lecz o „Wunderteamie”, lekkoatletycznym legionie czempionów, a w szczególności o ich mentorze Janie Mulaku.

Urodził się w Warszawie 28 marca 1914, gdzie uczęszczał do V Gimnazjum Miejskiego. Sportową karierę rozpoczął w Robotniczym Klubie Sportowym „Skra”, gdzie uprawiał biegi średnie. Szybko zaistniał w lekkoatletycznej elicie. W 1936 roku sięgnął po brązowy medal mistrzostw Polski na dystansie 1500 metrów. Przygodę z biegami brutalnie przerwała wojna, podczas której angażował się działalność konspiracyjną. Został kierownikiem Wydziału Wojskowego grupy „Barykada Wolności”. Następnie pełnił funkcję kierownika Wydziału Wojskowego Robotniczej Partii Polskich Socjalistów. W czasie powstania warszawskiego włączył się w działalność zbrojną, jako członek Sztabu Powstańczego na terenie Mokotowa. Po wojnie działał w strukturach PPS, lecz został wydalony z partii przed jej zjednoczeniem z PZPR. Ujawnił się w 1950 roku i powrócił do swej pasji, lekkoatletyki. Rok później został trenerem biegów długich, a w 1954 roku przewodniczącym Wojewódzkiego Komitetu Sportowego. Do kwestii treningu podchodził niezwykle profesjonalnie, zastosował szkolenie specjalistyczne ukierunkowane na daną konkurencję.  Kuźniami lekkoatletycznych talentów były Spała i Wałcz, stworzyło tam warunki do powstania osławionego „Wundertemu”. Mulak współpracował przy tym z pracownikami uczelni naukowych wychowania fizycznego. Owoce tej współpracy przybierały zwykle szczerozłote barwy.

Pierwsze zwycięstwo nastąpiło w 1955 roku w Poznaniu w meczu międzypaństwowym z Norwegią. Nie rozgrywano wtedy mistrzostw świata, więc tego typu pojedynki nosiły najwyższą sportową rangę. Mecz zakończył się zwycięstwem Polaków, co podbudowało ich morale. Początkiem lekkoatletycznej legendy był mecz z RFN w 1957 roku, w którym reprezentanci Polski wprawili w zachwyt nawet niemieckich dziennikarzy. To właśnie oni po raz pierwszy użyli określenia „Wunderteam” spoglądając na końcowy rezultat. Zmagania na Neckarstadionie w Stuttgarcie zakończyły się wynikiem 117:103 dla Polski. W kolejny latach „Cudowna Drużyna” udowodniła, że zasłużyła na to miano, w 1958 roku na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie rozegrano „lekkoatletyczne Wembley”. Polacy zmierzyli się ze  światową elitą, drużyną USA. O niesłychanej popularności tej dyscypliny w tamtym okresie, świadczy zarejestrowana przez kamery publiczność ledwo mieszcząca się na obiekcie. Mówi się o liczbie 100 tysięcy widzów, ponieważ wiele osób trzymało kogoś na kolanach, a miejsca stojące również były zajęte.  Do dziś żadna impreza lekkoatletyczna nie zgromadziła większej publiki. Tłumy na stadionie to efekt spektakularnego dorobku „Wunderteamu”, który zanotował serię 14 zwycięstw, nie przegrywając meczu międzypaństwowego od dwóch lat. Ulegli dopiero takiej potędze sportowej jak USA przegrywając 167:151. Elitę „Wunderteamu” stanowili  Zdzisław Krzyszkowiak (3000 m z przeszkodami), Edmund Piątkowski (rzut dyskiem),  Józef Szmidt (trójskok), Jerzy Chromik (3000 m z przeszkodami), Janusz Sidło (oszczep), Tadeusz Rut (młot), Barbara Janiszewska (200 m). Mentor polskiej lekkoatletyki nie przypadł do gustu komunistycznym władzom, sport był wówczas narzędziem politycznym i wyczyny Polków stawały się niewygodne. Z tego powodu Mulaka odsunięto od funkcji trenera reprezentacji. Spowodowało to rozpad „Wunderteaum” i zapaść polskiej lekkoatletyki na kilka dekad. Na szczęście dziś znów mówi się o „Cudownej Drużynie”. Polscy lekkoatleci dwa razy z rzędu wygrali klasyfikację medalową Mistrzostw Europy.
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.