ISSN
Sportowa Historia

Zagraniczna myśl szkoleniowa

2013-09-16, 04:06   A A A   drukuj   Przemysław Popek

Zawsze podczas wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski pojawia się pytanie postawić na obcokrajowca, czy na polską myśl szkoleniową. Sprawdzamy dokonania piłkarskich trenerów, którzy prowadzili naszą kadrę.

Gdy biało-czerwoni po raz pierwszy stawali do meczu międzypaństwowego postawiono na Węgra - Imre Pozsonyi, który jednocześnie prowadził zespół Cracovii. Wybór wręcz idealny, Polacy w pierwszym swym oficjalnym meczu zmierzyli się z Węgrami, a kto mógł znać ich lepiej, jak nie sam Węgier. Do meczu Imre Pozsonyi zespół przygotowywał we współpracy z Józefem Szkolnikowskim. W Budapeszcie drużynę poprowadził sam, jego podopieczni przegrali 0:1. I tym jego przygoda z kadrą się zakończyła. W 1924 roku przeniósł się do Hiszpanii, gdzie prowadził FC Barcelonę.

Właśnie w 1924 roku ponownie Węgier poprowadził kadrę biało-czerwonych, tym razem Gyula Bíró. Trzeba mieć jednak na względzie pewien fakt, w latach 1921-1966 za selekcję graczy do reprezentacji odpowiedzialne były kilkuosobowe zespoły (kapitan związkowy), sami trenerzy zajmowali się jedynie bezpośrednim przygotowaniem piłkarzy do meczu. Bilans Bíró nie jest jednak najlepszy, w swoim debiucie przegrał ze Szwecją 1:5, zaś na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu nie sprostał Węgrom, ulegając 0:5 i pożegnał się z kadrą.

Na kolejnego obcokrajowca w polskiej kadrze trzeba było czekać jedenaście lat. Trenerem biało-czerwonych został Kurt Otto, ówczesny szkoleniowiec Schalke 04, z którym wywalczył wicemistrzostwo Niemiec. W sumie kadrę poprowadził trzynaście razy, cztery razy wygrał, dwa razy zremisował i siedem razy przegrał. Na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1936 roku w Berlinie zajął czwarte miejsce, co zostało uznane za porażkę. W tym samym roku poprowadził biało-czerwonych do pierwszego w historii remisu z reprezentacją Niemiec, mimo to pożegnał się z kadrą.

W 1950 roku polską kadrą zajmował się Węgier István Szeder-Seidl, później mieliśmy również jego rodaka Tivádar Királya, a także Andora Hajdú, ale niestety żaden z nich polskiego futbolu nie zbawił. Na Igrzyskach Olimpijskich w Rzymie w 1960 roku reprezentację Polski poprowadził Francuz Jean Prouff. W pierwszym meczu biało-czerwoni wygrali 6:1 z Tunezją, w kolejnym spotkaniu z Danią przegrali 1:2, a z Argentyną 0:2 i pożegnali się z turniejem zajmując trzecie miejsce w grupie. Dla Francuza turniej był wyjątkowo pechowy, nie dość, że szybko zakończył swoją przygodę z kadrą to jeszcze podczas turnieju idąc po schodach stadionu olimpijskiego przewrócił się, w wyniku czego przez dwa dni był w śpiączce. Jeszcze w tym samym roku zajął się reprezentacją Gabonu.

Na kolejnego obcokrajowca na ławce trenerskiej czekaliśmy czterdzieści sześć lat, wówczas zasiadł na niej Leo Beenhakker, jako pierwszy wprowadził Polskę do finałów mistrzostw Europy. Swoją pracę z kadrą zakończył po trzech latach.

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.