Czy wiesz, że kariera Zdzisława Krzyszkowiaka to modelowy przykład walki z przeciwnościami losu, które hartują ducha prawdziwego sportowca?
Krzyszkowiak nie wziął udziału w igrzyskach w Helsinkach z powodu nieodpowiedniego pochodzenia społecznego. Mimo iż osiągał lepsze wyniki niż Jan Kielas, do Norwegii poleciał jego kolega z kadry. Ojciec Krzyszkowiaka był urzędnikiem. Gdyby był robotnikiem lub chłopem, jego syn z pewnością dostałby szansę walki o medal olimpijski już w 1952 roku.
Cztery lata później nasz wybitny lekkoatleta prezentował mistrzowską formę, niestety przygotowania do igrzysk nie obyły się bez przygód. Polak zmagał się z kontuzją pachwiny, zapaleniem ucha, a później zapaleniem płuc, które przykuły go do łóżka szpitalnego na całe sześć tygodni. Szczęśliwie igrzyska odbywały się w listopadzie, Krzyszkowiak zdążył wyzdrowieć i zbudować formę na najważniejsze dla każdego sportowca zawody.
W Melbourne w dalszym ciągu prześladował go pech. Najpierw, po zakończonym biegu na 10 kilometrów, w którym zajął najgorsze dla sportowca 4. miejsce, poszedł pogratulować swojemu wielkiemu rywalowi Władimirowi Kucowi. Ten nieopatrznie stanął mu kolcami na stopę, która zaczęła krwawić. Dzień później błąkający się po wiosce olimpijskiej bezpański pies ugryzł Polaka w łydkę. Krzyszkowiak nie chciał brak leków uśmierzających ból. O tym, że nieszczęścia nie chodzą para przekonał się dzień później. W biegu eliminacyjnym na 3000 metrów z przeszkodami Amerykanin Jones potknął się i potrącił Krzyszkowiaka, który upadł na żużel. Polak zdążył się pozbierać, dogonił czołówkę i zakwalifikował się do finału, jego ręce i nogi były jednak w fatalnym stanie. Dzień później wdało się zakażenie, zawodnik dostał gorączki, prysły marzenia o olimpijskim złocie.
Niepowodzenie w Melbourne Krzyszkowiak powetował sobie cztery lata później w Rzymie, gdzie stanął na najwyższym stopniu podium (bieg na 3000 metrów z przeszkodami), choć i w tym przypadku droga na olimpijski szczyt była wyboista. Rok przed igrzyskami dopadła go choroba wrzodowa dwunastnicy, przez kilka miesięcy przebywał w sanatorium w Krynicy Górskiej. Dwa lata wcześniej dokonał nie lada sztuki, wygrywając europejski czempionat na dystansach 5 i 10 kilometrów.
Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.
Brak komentarzy.