ISSN
Sportowa Historia

Gwardia Warszawa i polski europejski sen...,

2013-10-14, 06:43   A A A   drukuj  

... czyli dawna polska potęga widziana oczami Anglika Christophera Lasha.

Wysiadłem z autobusu, który zabrał mnie do bram stadionu Gwardii Warszawa. To był zimny styczniowy dzień tuż po świętach Bożego Narodzenia, nie było prawie nikogo wokół. Znak stadionu mówił o dawnej wielkości, bramy oblepione były rdzą.

Wejścia główne i boczne były zamknięte, desperacko szukałem sposobu, aby móc wejść na obiekt. Chodziłem wokół stadionu, starając się znaleźć luki. Niestety nie było i choć chciałem, postanowiłem nie wchodzić bez pozwolenia. Zamiast tego wróciłem do głównej bramy i próbowałem dostrzec kogoś, kto mógłby mi pomóc. W oddali stał mężczyzna. Zapytałem go, czy jest jakiś sposób na dostanie się do środka? Mężczyzna, który był w policyjnym mundurze, powiedział, że nie ma, jest to własność policji i nic tam nie ma. A Gwardia tam nie gra? - zapytałem. - Kiedyś tak, ale teraz wynajmuje boiska w całej Warszawie – odpowiedział. Podejrzewając, że to może być koniec naszej rozmowy, powiedziałem, że to przecież kiedyś był wielki klub. - Tak, ale teraz umarł śmiercią naturalną – usłyszałem. Zdałem sobie sprawę, że to prawdopodobnie koniec naszej rozmowy, postanowiłem wrócić do domu.

Początki Gwardii sięgają 1944 roku, kiedy to powstał KS Grochów, klub sportowy związany z warszawską Milicją Obywatelską. Po wojnie Polska pogrążona była w staliniźmie, drużyny związane z policją przyjmowały nazwę Gwardia. KS Grochów zrobił to samo, tak w 1948 roku narodziła się Gwardia Warszawa. Inny znany klub należący do tego resortu to Wisła Kraków. W wyniku milicyjnych powiązań Gwardia Warszawa mogła mieć dostęp do dobrych źródeł finansowania, w tym zawodników i wyposażenia, uzyskanego od polskiego państwa komunistycznego. Pomimo tych ułatwień Gwardia rozpoczęła rywalizację w niższych ligach, by w 1952 roku awansować do ekstraklasy. Lata 50. były bardzo udane dla Gwardii. Pod opieką trenera Kazimierza Sowińskiego, klub pozostał w ekstraklasie przez 8. kolejnych sezonów, by w 1960 roku spaść do drugiej ligi. Do tego czasu Harpagony zostały uznane za jeden z najlepszych polskich klubów, zdobywając Puchar Polski w 1954 roku, kończąc na 2. miejscu w lidze w 1957 roku i zdobywając kwalifikacje do gry w Europie. Zespół był znany ze swojej ambicji i woli walki. Do czołowych zawodników należeli: bramkarz Tomasz Stefaniszyn, dynamiczny skrzydłowy Krzysztof Baszkiewicz i bramkostrzelny napastnik Stanisław Hachorek.

Po 1960 roku przyszedł nieco słabszy czas dla Gwardii, jednak od 1969 roku drużyna wróciła na kolejne pięć lat na piłkarskie salony. Podczas tego okresu Gwardia zakończyła rozgrywki na wysokiej 3. pozycji w lidze i pojawiła się ponownie w europejskich pucharach, rywalizując z Bologna FC, FK Vojvodina Nowy Sad i Ferencvárosem. Zespół Gwardii posiadał wielu znakomitych piłkarzy wśród, których najbardziej znany jest obrońca Władysław Żmuda. Żmuda reprezentował Polskę w 1974 roku na Mistrzostwach Świata, podczas których Polska zszokowała świat, kończąc rywalizację na trzecim miejscu. Żmuda otrzymał nagrodę najlepszego młodego zawodnika Mundialu.

W 1975 roku Gwardia spadła z ligi i to był początek końca jej chwały. Po upadku komunizmu Gwardia spędziła większość swoich lat w drugiej lidze, po raz ostatni na najwyższym szczeblu zagrała w 1982 roku. Gwardia była ważnym klubem w karierze chociażby Dariusza Dziekanowskiego, który później występował dla Celticu i Bristol City oraz Dariusza Wdowczyka, który zagrał w Celticu i Reading. Koniec komunizmu nie był łaskawy dla Gwardii, w 1992 roku spadła ona z drugiej ligi, a od 2005 roku popadła w kłopoty finansowe. Obecnie występuje w A-klasie. Wielki klub stanął przed możliwością upadku.

Aby zrozumieć sytuację Gwardii musimy wrócić do Polski w połowie 1950 roku. Wyobraźcie sobie tę scenę: jest lato 1955 roku, Polska jest na krawędzi fali pozytywności w wyniku zwiększenia swobód spowodowanych śmiercią Józefa Stalina. Młodzi ludzie zaczynają słuchać jazzu, nowa polska fala kina zachwyca publiczność na całym świecie. W świecie sportu przyszłość wydaje się również jasna. Na początku 1950 roku władze komunistyczne dały zielone światło dla dwóch ogromnych nowych stadionów, Stadionu Dziesięciolecia oraz Stadionu Śląskiego. Stadion Dziesięciolecia otwarto 22 lipca 1955 roku w jedenastą rocznicę manifestu PKWN, który zapoczątkował komunistyczne rządy w Polsce. 83000 widzów obserwowało pierwszą w historii imprezę na stadionie, mecz piłki nożnej pomiędzy drużynami reprezentującymi Warszawę i Katowice. Od końca lipca do początku sierpnia 1955 roku stadion gościł 5. Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów, wydarzenie w którym wzięło udział 114 krajów i ponad 30000 uczestników. Świat polskiej piłki nożnej również wydawał się korzystać z tej sytuacji. Po sześciu latach zakazu, w marcu 1955 roku komunistyczny rząd pozwala polskim drużynom na powrót do nazw z okresu przedwojennego.

W środku tego całego entuzjazmu, w połowie sierpnia 1955 roku polski sezon piłkarski był w toku. W tym czasie liga polska prowadziła rozgrywki zgodnie z harmonogramem od wiosny do jesieni w przeciwieństwie do obecnego sezonu jesień-wiosna. Gwardia Warszawa miała dobrą pierwszą połowę sezonu, będąc na początku rundy jesiennej na trzecim miejscu, mimo wysokiej porażki u siebie 1:5 z lokalnym rywalem CWKS Warszawa (Legia). W drugiej rundzie Gwardia wzięła rewanż i pokonała CWKS 3:2. Gwardia kontynuowała swoją dobrą formę wygrywając 3:1 ze Spartą Bytom (Polonia) i 1:0 z liderem Włókniarzem Łódź (obecnie ŁKS Łódź) na początku września. Tak Gwardia zaczęła piąć się na szczyt polskiej ligi.

Na początku września Gwardia dowiedziała się, że będzie reprezentować Polskę w inauguracyjnych Pucharach Europejskich. Harpagony początkowo nie miały brać udziału w tym rozgrywkach, a w turnieju miła rywalizować Chelsea Londyn. Anglicy po otrzymaniu zaproszenia zrezygnowali z udziału w rozgrywkach. Alan Hardaker, sekretarz ligi piłki nożnej w tym czasie miał wściekłą niechęć do wszystkiego, co europejskie, skłonił prezesa Chelsea Mears Joe do odmowy udziału w projekcie UEFA. Bezpośrednim beneficjentem tego obrotu wydarzeń była Gwardia Warszawa. Sposób w jaki Gwardia trafiła do rozgrywek jest jednak prawie tak zawiły jak brak w nich Chelsea. Gwardia nie wygrała rozgrywek w 1954 roku, co więcej była czwarta za Ogniwem Bytom (obecnie Polonia Bytom), Włókniarzem Łódź i Unia Chorzów (obecnie Ruch Chorzów). Miała jednak w swoim dorobku Puchar Polski. Kiedy UEFA zwróciła się do polskich władz piłkarskich, by wskazały klub, który ma zastąpić Chelsea, wybrano Gwardię Warszawa

Przeciwnikami Gwardii w pierwszej rundzie byli szwedzcy mistrzowie Djurgårdens IF, którzy właśnie zdobyli swój pierwszy tytuł Szwecji od 35 lat. Zespół Djurgårdens w swoim składzie miał napastnika Gösta Sandberga, który reprezentował swój kraj w piłce nożnej, hokeju na lodzie i bandach. Pierwszy mecz z Djurgårdens odbył się na Stadionie Narodowym w Szwecji 20 września 1955 roku. Mecz w Sztokholmie był dla Gwardii udany. Pomimo tego, że byli zmuszeni do zastąpienia w ataku ich niemalże talizmanu Stanisława Hachorka, zespół zremisował 0:0. W pierwszej połowie szwedzki zespół był na fali. Gwardia lepiej spisywała się w drugiej połowie. W rzeczywistości głównym problemem dla warszawskiego zespołu byłyreflektory. Gwardia nigdy wcześniej nie grała przy sztucznych światłach, roztargnieni zawodnicy ciągle spoglądali do góry w kierunku światła...

Gwardia miała zatem wielką szansę, aby przejść do ćwierćfinału, podczas rewanżu w Warszawie 12 października 1955 roku. Na początku października w ramach przygotowań do rewanżu piłkarski związek wysłał zespół na wycieczkę do Jugosławii. Gwardia grała mecze towarzyskie przeciwko Vojvodinie Novy Sad i Crvenie Zvezda Belgrad. W obu tych spotkaniach przegrała odpowiednio 2:4 i 2:5. To nie był jednak najlepszy sposób, aby przygotować się do wizyty Djurgårdens. W przygotowaniach do wielkiego meczu zespół ze Sztokholmu zachował szczególne środki ostrożności. Aby upewnić się, że będą w dobrej formie Djurgardens wyczarterował lot z Anglii (rzadkość w tych czasach) i zatrzymał się w ekstrawaganckim hotelu Bristol w centrum Warszawy. Gwardia miała specjalną zgodę rozegrania tego spotkania na stadionie CWKS-u.

Niestety gra w Warszawie nie poszła po myśli Gwardii. Djurgårdens było zdecydowanie szybsze, w 5. minucie objęło prowadzenie. Gwardia szybko wyrówna po bramce Krzysztofa Baszkiewicza. Niestety dla Gwardii to była jedyna skuteczna sytuacja w meczu. W 17. minucie po słabej grze w obronie, drugiego gola zdobył Eriksson, a chwilę później miał już na swoim koncie hat-tricka. Było co raz gorzej, w 30. minucie Gösta Sandberg zdobył czwartą bramkę dla swojego zespołu. Gwardia była na łopatkach. W drugiej połowie, będąca w szoku Gwardia nie była w stanie zbyt wiele z siebie wykrzesać. Szwedzki zespół zdecydowanie przewyższał warszawską drużynę. Przegląd Sportowy ubolewał:

„Wszyscy ci ludzie, którzy otrzymali czas wolny od pracy w biurach i fabrykach, aby obejrzeć mecz mogą żałować... Mogli po prostu siedzieć w pracy i słuchać go w radio. Mecz nie był kiepski, jednak gra była bardzo nie równa."

Mecze Gwardii to pierwsza europejska przygoda dla Polski. Porażka miała również istotny efekt psychologiczny na grę w rundzie jesiennej. Ostatecznie zespół zajął rozczarowujące czwarte miejsce za CWKS Warszawa, Stalą Sosnowiec (obecnie Zagłębie Sosnowiec) i Unią Chorzów.

Obecnie Gwardia Warszawa walczy o przetrwanie. Bez względu na to, co się z nią dzieje, zawsze może powiedzieć, że była pierwszym polskim zespołem, który reprezentował kraj w Europie, a jej zawodnik Krzysztof Baszkiewicz był pierwszym Polakiem, który strzelił bramkę w europejskich pucharach. Teraźniejszość może być ponura, ale historii nikt im nie zabierze.

Christopher Lash - doktor historii na Uniwersytecie w Manchesterze

Rightbankwarsaw

RightbankWawa

 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.