Nie mówcie mi, jak mam żyć

2013-10-22, 18:58   A A A   drukuj  

Mistrz olimpijski z 1980 roku, człowiek-symbol, znany przede wszystkim dzięki „gestowi Kozakiewicza", emerytowany sportowiec, nauczyciel WF, uciekinier z PRL. Na swoje 60. urodziny najpopularniejszy sportowiec Polski Ludowej robi nam wyjątkowy prezent - opowiada szczerze o swoim życiu Michałowi Polowi. Autobiografia wydana nakładem Wydawnictwa Agora ukaże się 24 października.

Litewska krew

Władysław Kozakiewicz pytany o wrodzony bunt i krnąbrność, która urosła przez lata do rangi sportowo-politycznej legendy, powołuje się na swoje litewskie korzenie. Litewska krew i wycisk, jaki dało mi życie - tak mistrz olimpijski odpowiada na pytanie o życiową postawę. – Nie odpuszczałem rówieśnikom, potrafiłem przyłożyć. W młodości często sprzeciwiałem się ojcu, musiałem być buńczuczny, nie miałem wyjścia. Bo wszystko jedno, co robiłem, i tak obrywałem – więc pozostawał mi bunt. Kozakiewicz w rozmowie z Michałem Polem po raz pierwszy jest tak szczery. Opowiada o trudnych początkach, patologicznych stosunkach z ojcem, młodzieńczych marzeniach.

Pokazać Rosjanom „wała"

„Gest Kozakiewicza" przez 33 lata od pamiętnej olimpiady obrósł legendą. Wielu interpretatorów wyraźniej niż sam bohater dostrzegało polityczny wymiar sportowej manifestacji. W opowieści spisanej przez Michała Pola nie mogło zabraknąć pytań o tamten czas. Kozakiewicz wydaje się być dziś bardziej sceptyczny i podchodzi do „starych dziejów" z dystansem. Z drugiej strony zgadza się ze stwierdzeniem, że gest wykonany na kilkudziesięciotysięcznym stadionie olimpijskim w Moskwie był jednym z najbardziej spontanicznych zachowań w jego sportowej karierze. Był to raczej nieplanowany, odważny głos sprzeciwu przeciwko nieprzychylnym kibicom, machlojkom sędziów, a nie bunt przeciwko niemocy polskich polityków. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że tym symbolicznym gestem wyraził więcej niż protestujący w Polsce robotnicy. Towarzysząca zawodom awantura z niewinnego dowcipu polskiego lekkoatlety uczyniła niezapomnianą legendę narodową, obecną nie tylko w polskiej pamięci.

Bohaterowie nie są wieczni

Kozakiewicz wiele miejsca poświęca „strąceniu bohatera z piedestału". Po kilkudziesięciu latach opowiada o prywatnym dramacie, jaki wydarzył się, gdy głośno nazwano go zdrajcą. Został potępiony za wyjazd z kraju w 1985 roku i przez kolejne kilka lat częściej bywał w Polsce antybohaterem.

Sport we krwi

Od 1985 roku występował w barwach niemieckich. Wyjazd z ojczyzny nie przerwał jego lekkoatletycznej kariery. Ożywia się, kiedy opowiada o początkach, pierwszych krokach czy stosunku do treningów. - Determinacja była konieczna w sporcie - mobilizowałem nawet trenera do intensywniejszych zajęć, bo zależało mi na najlepszym wyniku.

Przez lata nie zmieniał życiowego podejścia. Jest bardzo aktywny - jak działa, to „na maksa", jak mu zależy, nie ogląda się na to, „co ludzie powiedzą", jak pracuje, to „ciężko". Dziś, tuż przed emeryturą trenuje niemieckich zawodników, a na co dzień jest nauczycielem wychowania fizycznego. Nagrania z olimpiady i innych zawodów, które często pokazuje, pozwalają jego uczniom zrozumieć, czym jest motywacja, dlaczego w sporcie warto być upartym i zdecydowanym. Nadal trudno byłoby go - wysportowanego, o młodzieńczej sylwetce - nazwać emerytem.

„Nie mówcie mi, jak żyć"

Kiedyś w filmie „Człowiek z blizną" Al Pacino wypowiedział taka kwestię, która zapadła mi w pamięć: „Nikt nie będzie mówił mi, jak mam żyć! Bo nikt za mnie nie umrze". Przez całe życie nieustannie słyszałem: zrób to, zrób tamto. Ciągle ktoś próbował za mnie decydować, co będzie dla mnie lepsze. Na kilkudziesięciu stronach Kozakiewicz prezentuje także sytuacje, w których odwaga i determinacja pozwalały mu przetrwać. Lektura biografii pozwala zobaczyć olimpijski wybryk polskiego sportowca w szerszym kontekście, pozwala spojrzeć na Kozakiewicza jak na świadomego mężczyznę, nie zaś wyłącznie jak na Kozakiewicza-legendę.


Powrót | źródło: inf. prasowa
 

Komentarze

Komentarz zanim zostanie opublikowany, poddany jest weryfikacji. Jeżeli jego treść nie łamie regulaminu strony, będzie opublikowany.

Brak komentarzy.